Wpisy na tematy pokrewne Dżdż, czyli Zeus w deszczu Ř, czyli jak utrudnić sobie życie, próbując je ułatwić
Historia
W XII w. ukształtował się zarys systemu przedniojęzykowych spółgłosek szczelinowych i zwartoszczelinowych, z których słynie język polski. Utrzymał się on do XV w., a wyglądał mniej więcej tak ([+PAL] oznacza, że spółgłoska znajduje się w otoczeniu fonetycznym powodującym zmiękczenie, czyli palatalizację):
System staropolski był dość podobny do współczesnego, ale przyjrzyjmy się głoskom w komórkach tabeli 1 wypełnionych kolorem szarym. Były one wymawiane inaczej niż dzisiejsze c, dz, sz, ż, cz, dż – mianowicie miękko, czyli z uniesieniem środkowej część języka ku podniebieniu twardemu (tak, jak się dzieje przy artykulacji [j]). Około 500 lat temu zaczął się proces ich „twardnienia”: c i dz stały się zwartoszczelinowymi odpowiednikami s, z, czyli zaczęły być wymawiane [ts], [dz], tak jak w dzisiejszej polszczyźnie. Z kolei sz, ż, cz, dż, głoski pierwotnie podobne do tych, jakie ma język angielski w słowach change, shoe albo measure, stały się retrofleksyjne, czyli wymawiane zadziąsłowo z udziałem czubka języka: [ʂ], [ʐ], [tʃ], [dʐ] (podobnie jak ich współczesne odpowiedniki).
Zmiany, które zaszły, zoptymalizowały dystans artykulacyjny i akustyczny między trzema grupami głosek reprezentowanymi przez s, sz i ś, a także ujednoliciły artykulację wewnątrz każdej z grup. Dzięki nim system stał się doskonale symetryczny. Obejmuje trzy miejsca artykulacji, a dla każdego z nich mamy podobnie wymawiane spółgłoski szczelinowe i zwartoszczelinowe ułożone parami „dźwięczna | bezdźwięczna”. Razem 12 fonemów, jak w tabeli 2:
Czy temu systemowi można coś zarzucić? Owszem, jest on nieco zatłoczony, o czym przekonują się cudzoziemcy uczący się polskiego. O wiele częściej można spotkać języki z dwiema grupami spółgłosek tego typu. Wówczas różnica między nimi jest wyraźniejsza i oczywistsza dla słuchającego. Zresztą „ucieczka w retrofleksję”, czyli zmiana [ʃ] > [ʂ] itd. wywołana była właśnie przez dążność do większego zróżnicowania sz i ś.
Redukcja nadmiaru
Ale zdarza się, że kiedy realizacje dwóch fonemów stają się zbyt do siebie podobne, użytkownicy języka machają na to ręką i poddają się bez walki, utożsamiając obie głoski. Zachodzi ich zmieszania się, zlanie się w jeden fonem (określane po angielsku słowem merger). Nie przeszkadza nam dziś zbytnio homofonia (identyczność wymowy) wyrazów bóg i buk w mianowniku l.poj. Polszczyzna „głównego nurtu” przestała rozróżniać fonetycznie historyczne u i ó, choć nadal istnieją dialekty, w których są to dwie różne samogłoski. W XV w. dialekt mazowiecki zaczął utożsamiać wymowę szeregów s, z, c, dz oraz sz, ż, cz, dż, zamiast silić się na podkreślanie różnicy między nimi. Dawne spółgłoski podniebienno-dziąsłowowe typu [ʃ] uległy stwardnieniu w sposób alternatywny, utożsamiając się z zębowo-dziąsłowymi typu [s]. Zapewne stadium pośrednim przejścia [ʃ] > [s] było apikalne dziąsłowe [s̺], czyli głoska położona w pół drogi między dzisiejszymi s i sz, a piętnastowieczny system staropolski bardzo przypominał to, co dziś widzimy w języku baskijskim (gdzie występują spółgłoski szczelinowe i zwartoszczelinowe zębowo-dziąsłowe, dziąsłowe apikalne i podniebienno-dziąsłowe). W którymś momencie Mazowszanie musieli się zdecydować, czy bardziej pasuje im merger, czy próba utrzymania i ewentualnie większego zróżnicowania fonemów znajdujących się „na kursie kolizyjnym”. Wybrali to pierwsze, inaczej niż np. Wielkopolanie, którzy utrzymali kontrast trzech typów artykulacji. W ten sposób na Mazowszu pary słów takie jak kos i kosz zaczęły być wymawiane identycznie, natomiast nadal kontrastowały ze słowem koś.1
Po roku 1500 zmiana ta zaczęła się szerzyć w Małopolsce, choć napotykała na opór warstw wykształconych, wyśmiewających ją jako wadę wymowy charakterystyczną dla Mazowszan (quod vitium Masouitis peculiare est). Stąd wzięła się nazwa „mazurzenia” (od nazwy etnicznej Mazur, oznaczającej to samo co Mazowszanin, czyli ‘mieszkaniec Mazowsza’). Niemniej zmiana objęła większość Małopolski (poza wschodnimi peryferiami) i część Śląska. Na obszarze tym słowa czåpka, żaba, sześć zaczęły być wymawiane jako cåpka, zaba, seść. Mazurzenie jest nadal częste w gwarach wiejskich od północnego Mazowsza po Tatry. Z nielicznymi wyjątkami nie zaszło jednak w gwarach Wielkopolski, Kujaw ani Pomorza. Wyjaśniam to wszystko, żeby nikogo nie dziwiło, że górale podhalańscy mazurzą, choć w zasadzie nic ich nie łączy z Mazurami.
Mazurzenie to nie seplenienie
Tu ważna uwaga. We wczesnej polszczyźnie (XIII w.) dawne zmiękczone *rʲ zmieniło się w wibrującą spółgłoskę szczelinową taką jak czeskie ř (pisałem o tym poprzednio). Spółgłoska ta, wymawiana jako [ʳʒ], a posiadająca także wariant ubezdźwięczniony [ʳʃ], pozostawała poza opisanym wyżej systemem, a zatem nie wzięła udziału w jego przekształceniach. W szczególności nie podlegała mazurzeniu. Choć może wymawiano jako [ˈmɔzɛ], słowo morze wymawiane było nadal na całym obszarze języka polskiego jako [ˈmɔʳʒɛ] (czyli dokładnie tak jak czeskie moře).2 Pod koniec XVI w. mazurzenie przestało być żywym procesem fonetycznym. Jego skutki utrwaliły się w słownictwie i systemie odmiany, ale nie podlegały mu już nowe wyrazy.3
Dlatego kiedy w XVII w. rz utraciło komponent wibracyjny i w dialektach takich jak wielkopolski utożsamiło się z ż, w polszczyźnie mazowiecko-małopolskiej oznaczało to tylko uproszczenie wymowy fonemu z [ʳʒ] na [ʒ] lub [ʐ]. Było już za późno, żeby ta nowa spółgłoska mogła podążyć śladem dawnego ż. Zresztą na dużej części obszaru mazurzącego, szczególnie w niektórych gwarach Małopolski i Śląska, rz nadal wymawiane było „z czeska”, a ślady tej wymowy można spotkać nawet w naszych czasach. Dlatego zapamiętajmy: rz nie ulega mazurzeniu. W gwarach mazurzących może zawiera [z], ale morze – [ʐ] (czyli wymawiane jest tak jak w polszczyźnie standardowej). W odróżnieniu od języka ogólnego w gwarach tych występuje tylko jeden fonem /ʐ/ z dwoma allofonami: dźwięcznym [ʐ] (rzéka, grzéch, burza) i ubezdźwięcznionym [ʂ] (przód, kurz); nie kontrastują one z sobą, bo bezdźwięczność jest uwarunkowana przez konkretne otoczenie fonetyczne, w którym wariant dźwięczny się nie pojawia.
Naiwne wyobrażenie o tym, jak brzmią gwary regionalne, sprawia, że próby naśladowania wymowy dialektalnej na podstawie stereotypów zamieniają się w karykaturę. Wiedza o gwarze podhalańskiej, jaką posiada aktor przebrany za zbójnika z ciupagą, może się spowadzać do tego, że „górale mówią s zamiast sz”. Dlatego w ogólnopolskim przyszedł (IPA [ˈpʂɨʂɛt]) fałszywy góral zastępuje oba [ʂ] przez [s] i wychodzi mu psyset. A jak naprawdę powie rodowity góral? Kto nie wie, znajdzie odpowiedź na końcu tego wpisu. Pseudodialektyzmy takie jak „bzuch” (brzuch) i „zec” (rzecz) spotykamy już w XVI i XVII w. w utworach literackich, których autorzy wyśmiewali wymowę ludową, niewiele o niej wiedząc. Tradycja ta przetrwała do dziś.
Niestety presja języka standardowego, kojarzonego z wykształceniem i prestiżem społeczno-ekonomicznym, prowadzi zwykle do wypierania regionalnych systemów fonologicznych przez normę oficjalną. Kolejne pokolenia coraz mniej swobodnie i mniej konsekwentnie używają własnej normy lokalnej. W pełni autentyczne formy tradycyjne trzymają się najlepiej w słownictwie codziennym i potocznym, zwłaszcza związanym z lokalnymi realiami, jednak wychodząc poza ten obszar, użytkownicy gwary sami czasem „rekonstruują” jej wymowę na podstawie wymowy standardowej. Dlatego formy utworzone przez fałszywą analogię (jak seplenienie zamiast mazurzenia) mogą się wkradać także do prawdziwej, choć nieco zerodowanej gwary. Być może nie ma na to rady, ale pamiętajmy przynajmniej, że piętnując wszystko, co odbiega od szkolnej normy, i wywierając na ludzi presję, żeby unikali regionalnie zachowanych resztek rodzimego dialektu, wyrządzamy szkodę własnemu językowi i dziedzictwu kulturalnemu.
Przypisy
1) Z kolei w języku kaszubskim, siostrzanym względem polskiego, nastąpiło stwardnienie wczesnosłowiańskiego szeregu *sʹ [sʲ] i jego utożsamienie z *s, natomiast *š [ʃ] pozostało palatalno-dziąsłowe (jak w staropolskim). Dlatego kaszubskim odpowiednikiem polskiego sześć jest szesc [ˈʃɛsts] w odróżnieniu od standardowego polskiego [ˈʂɛɕtɕ] i mazurzonego [ˈsɛɕtɕ].
2) Pomijam nieistotne dla dyskusji komplikacje w rodzaju różnej realizacji fonetycznej fonemu /ɔ/ w różnych dialektach.
3) W słowach przyswojonych przez gwary mazurzące z polszczyzny oficjalnej lub z języków obcych po utożsamieniu s i sz często zastępowano „obce” sz, ż przez „swojskie” ś, ź: śtuka ‘sztuka’, do hareśtu ‘do aresztu’, ziåndar ‘żandarm, policjant’.
Odpowiedź na zagadkę
W gwarze podhalańskiej historyczne *dl uległo uproszczeniu do *l w formach czasu przeszłego czasownika iść, także z przedrostkami: *pri-šьdlъ > *prʲišьlъ > *přišel, a po zajściu mazurzenia > przýseł. W użytej tu konwencji ý oznacza tzw. „samogłoskę archaizmu podhalańskiego”. Pierwotnie było to historyczne [i] zachowane mimo stwardnienia poprzedzającej spółgłoski (mogło nią być s lub z pochodzące z mazurzenia, c albo dz), np. cýsto [ˈtsistɔ], zýto [ˈzitɔ], sýja [ˈsija]. Taka sama samogłoska występowała po rz. W bardzo konserwatywnej, dziś już praktycznie nieużywanej wymowie podhalańskiej rz zachowywało charakter wibrujący, a ł miało wymowę boczną: [ˈpʳʃisɛɫ]. We współczesnej gwarze jest to raczej [ˈpʂisɛw] (można by to nieformalnie zapisać „psziseł”). Samogłoska [i] utrzymuje się po rz dość konsekwentnie, choć zarówno w tym kontekście, jak i w wyrazach objętych domeną „archaizmu podhalańskiego” jej wymowa waha się między [i] a bardziej otwartą i cofniętą samogłoską [ɪ], zbliżoną do standardowego y. A zatem zarówno „psziseł”, jak i „pszyseł” ujdą w tłoku, ale „psyset” nie ma nic wspólnego z autentyczną gwarą.
Z punktu widzenia cepra jeszcze niezwyklejsza jest forma pierwszej osoby liczby pojedynczej: ani „psysłem”, ani „psysedłem”, ani nawet „przisełem”, tylko przýsełek, z charakterystyczną końcówką osobową -(e)k, odpowiadającą śląskiemu -(e)ch i wartą osobnego wpisu.