Komisarz-ludowy-Wiaczeslaw-Molotow-z-lewej-u-ministra-spraw-zagranicznych-Rzeszy-Joachima-von-Ribbentropa-12-listopada-1940-NAC

WSPÓLNOTA CZERWIENI cz. 33

Władze ZSRR zamawiały broń i sprzęt lotniczy z hitlerowskich Niemiec w kilku transzach. Na osobiste polecenie Gõringa dostawcy dwoili się i troili, by najlepszemu sojusznikowi III Rzeszy zamówione towary dostarczyć jak najszybciej. Po epoce Jelcyna, gdy współpraca zbrojeniowa wyszła na jaw, rosyjscy tudzież zachodni historycy mnożyli i nadal mnożą coraz głupsze wymówki, mające wybielić stalinowskie imperium zła i ukryć prawdziwy zakres współpracy.

Zbudowany do bicia rekordów prędkości samolot Messerschmitt Me 209. (San Diego Air and Space Museum Archive/Wikimedia Commons)

Według źródeł rosyjskich, które ten „fakt” podają jako kolejny dowód hitlerowskiej perfidii, nieprzychylności i skłonności do oszustw, zamówiono także egzemplarz samolotu do bicia rekordu prędkości Me 209 oraz dwa śmigłowce Focke-Achgelis Fa 266. Większość źródeł upiera się, że Me 209 nie dostarczono nigdy, co ma wskazywać na złą wolę Niemców – inne zaś twierdzą, że ze względu na prototypowy charakter maszyny zbudowanie sowieckiego egzemplarza zajęło 15 miesięcy. Jest szansa zatem, że taki samolot dotarł do ZSRR, ale być może uległ zniszczeniu w konsekwencji ekstremalnie trudnego pilotażu i ten fakt zatarto w kronikach (co oczywiście było w ZSRR praktyką powszechną).

Śmigłowiec Focke-Achgelis Fa 223 podczas prób w górach. (Wikimedia Commons)

Co do helikopterów – Sowieci zamówili je, a zatem bez wątpienia wiedzieli, że istnieją – co naturalnie przeczy powtarzanej do znudzenia wymówce o tym, jakoby Niemcy ukrywali przed nimi najciekawsze konstrukcje. Najprawdopodobniej prawdziwy powód uchylenia się III Rzeszy od dostarczenia wersji Fa 266 śmigłowca Focke-Achgelis Fa 223 jest taki, że… nigdy jej nie zbudowano, a istniała tylko w postaci szczegółowego projektu. Skoro Rosjanie w swojej skąpej literaturze mówią o zamówieniu właśnie tego, pasażerskiego wariantu wiropłata, oznacza to, że pokazano im ów projekt.

Junkers Ju 52. (Wikimedia Commons)

Kolejną partię zamówionych statków powietrznych dostarczono do ZSRR na początku 1941 roku. Zawierała ona trzy samoloty transportowe Junkers Ju 52/3m, trzy samoloty sportowe/łącznikowe Messerschmitt Bf 108 „Taifun”, 2 wysokoprężne silniki lotnicze Jumo 207, 2 benzynowe silniki lotnicze Jumo 211 (z bezpośrednim wtryskiem paliwa i doładowaniem), 2 benzynowe silniki lotnicze Daimler-Benz DB 601E (z bezpośrednim wtryskiem paliwa i doładowaniem), pompy wtryskowe i wtryskiwacze do silników lotniczych (czyli coś, czego np. Brytyjczykom nie udało się stworzyć do końca wojny), 1500 lotniczych świec zapłonowych Boscha, 10 tysięcy pierścieni tłokowych, ponad 1000 przewodów elastycznych dla paliwa i oleju, 30 śmigieł, sprzęt laboratoryjny do badań sprzętu lotniczego (w tym pięć kompletnych stanowisk Brown-Boveri do badania silników w komorach niskich ciśnień), celowniki dla lotniczej broni strzeleckiej, celowniki bombowe, bomby lotnicze, lotnicze karabiny maszynowe i działka, mnóstwo amunicji do wszelkiej broni lotniczej, automaty bombowe Siemensa, radiostacje wielu typów… Naprawdę, każdy, kto nadal utrzymuje, że osamotniony Związek Radziecki nie miał dostępu do najnowszych technologii przed 1941 rokiem, zwyczajnie łże.

Samolot Fieseler Fi 156 „Storch”. (Wikimedia Commons)

Dostarczono także Sowietom 2 sztuki samolotu krótkiego startu i lądowania Fieseler Fi 156 „Storch”. Niektóre źródła wzmiankują, że za samoloty te nie zapłacono ani grosza, i że były one prezentami dla Stalina. Większość historyków upiera się, że samoloty te „skopiowano” i stąd pojawił się płatowiec OKA-38 „Aist”, zaprojektowany przez biuro konstrukcyjne Olega Antonowa. Według mnie, Sowieci otrzymali dokumentację techniczną tego samolotu w drodze normalnego handlu, a Antonow miał dostosować go do innego silnika oraz tandentnych sowieckich materiałów i technik wykonania. Jego dzieło miało produkowany na licencji w ZSRR francuski silnik Renault, znany u Sowietów jako MB-6, prymitywne śmigło i zmieniony kształt usterzenia. Zapewne było też cięższe. Antonow zepsuł genialny samolot, bo jego OKA-38 miała rozbieg i dobieg dwu- lub nawet trzykrotnie dłuższy od niemieckiego pierwowzoru…

Antonow OKA-38 „Aist”. (Wikimedia Commons)

Ze Storchem właśnie łączy się zabawny przykład sowieckiej głupoty propagandowej. W swoich wspomnieniach, wydanych dawno temu w Polsce (wtedy je czytałem), Oleg Antonow napisał, że profil i mechanizację skrzydła samolotu Fieseler Storch Niemcy ukradli JEMU podczas wizyty u niego w biurze konstrukcyjnym. Polski nastolatek, zaczytany w dostępnych książkach o lotnictwie i wojnie nie mógł pojąć, KIEDY niemieccy konstruktorzy mogli przyjacielsko odwiedzać sowieckie biuro konstrukcyjne – skoro uczono mnie w szkole, że wrogość między obydwoma krajami istniała od zawsze.

Antonow OKA-38 „Aist”. (Wikimedia Commons)

Sęk w tym, że mało bystry autor „biografii” Antonowa nie zorientował się, że próbując zrobić z radzieckiego inżyniera geniusza, okradzionego przez perfidnych hitlerowców z profilu K-11 autorstwa profesora Krasilszczikowa, jednocześnie pozwolił wydostać się na zewnątrz informacji o rutynowych, roboczych kontaktach rzekomych nieprzyjaciół. Fieseler Fi-156 Storch został oblatany w 1936 roku, czyli w okresie, gdy oficjalnie ZSRR i III Rzesza nie utrzymywały żadnych kontaktów – to jak wredni Niemcy mogli ukraść projekty z biura, w którym, jako wrogowie, nigdy nie byli? Sowiecka propaganda jest wewnętrznie sprzeczna, ale wystarczająco skuteczna poprzez swoje rozpowszechnienie, by zawarte w niej treści były bezmyślnie powtarzane.

Wizyta w Niemczech w październiku 1939 roku. Z przodu stoją Michin, Jakowlew i Pietrow. Za nimi bombowiec Dornier Do 215. (Wikimedia Commons)

Niemieckie samoloty przylatywały partiami do Moskwy, a stalinowska władza organizowała masowe wycieczki z oddalonych od stolicy fabryk lotniczych, aby każdy z tysięcy zatrudnionych w zbrojeniowych kolosach Stalina inżynierów mógł naocznie zapoznać się z najnowocześniejszymi technologiami. Przybysze z prowincji zachwycali się udogodnieniami obsługi, elegancją rozwiązań, dokładnością działania przyrządów i faktem, że radiostacje niemieckie działały niezawodnie, naprawdę pozwalając na utrzymanie łączności. Do analizy zakupów z Niemiec wyznaczono armię ludzi, liczącą około 3,5 tysiąca osób i zgrupowaną w kilku instytutach badawczych (IIWWS, LII, BNT, CIAM). Przeprowadzono gigantyczny program prób w locie, zawierający także porównania z aktualnymi sowieckimi maszynami. Wyniki badań wskazywały wiele zalet konstrukcji niemieckich – były bezpieczniejsze w pilotażu, prostsze w obsłudze, łatwiejsze w eksploatacji w warunkach polowych (!).

Sowieccy specjaliści podczas badania Messerschmitta Bf 109E w Niemczech. Z prawej I.F. Pietrow, zastępca szefa instytutu badawczego wojsk lotniczych ZSRR. (Wikimedia Commons)

Według rosyjskich historyków niektóre rozwiązania techniczne „skopiowano”, ale uważam, że w wielu przypadkach po prostu skorzystano z otrzymanej dokumentacji technicznej, a rzekome „kopiowanie” to tylko wymówka. Jednocześnie sowieckie ośrodki techniczne i biura konstrukcyjne, używając wiedzy nabytej od hitlerowskiego sojusznika, pospiesznie projektowały nowe samoloty bojowe, przeznaczone do planowanego ataku na Europę oraz inne regiony, które Stalin planował zająć siłą po osłabieniu Niemiec i pozostałych państw zachodnich. Wprowadzono do produkcji w ZSRR liczne rozwiązania niemieckiego przemysłu lotniczego, takie jak np. samouszczelniające się zbiorniki paliwa, dwustopniowe sprężarki, automat do wyprowadzania samolotu z lotu nurkowego (dzieło Melitty von Stauffenberg), łatwo demontowalne owiewki piast śmigła, blokowane kółka ogonowe, nowoczesne rury wydechowe itp. Prawdziwego zakresu zapożyczeń z niemieckiego zasobu wiedzy zapewne nie poznamy nigdy. W zdobywaniu wiedzy na ten temat nie pomagają stale powtarzane, nawet w najnowszych publikacjach naukowych, stereotypy na temat rzekomej wrogości III Rzeszy i ZSRR w owym okresie.

Czołówka wydania dziennika „Prawda” z 24 sierpnia 1939 roku. (Wikimedia Commons)

Warto wspomnieć, że dwa dni po podpisaniu porozumienia gospodarczego między III Rzeszą i ZSRR dziennik „Prawda” napisał o nim w entuzjastycznym tonie. Wcale nie ukrywano przed radzieckim narodem, że Związek Sowiecki jest najistotniejszym sojusznikiem bądź co bądź zwycięskiego mocarstwa.

cdn.

3 thoughts on “WSPÓLNOTA CZERWIENI cz. 33

  1. Tak z ciekawości, czy te 'transfery’ technologii, nie mogły być zwyczajnie rezultatem jakiejś formy szpiegostwa?

    • Nie było takiej potrzeby – zachowane w niemieckich archiwach dokumenty handlowe jednoznacznie opisują sprzedaż licencji, podobnie dokumenty amerykańskie i francuskie. Skok technologiczny ZSRR w latach 1927-1935 (z grubsza) został zrealizowany w całości wg planów sporządzonych w USA (plany pięcioletnie), dzięki budowie przez Amtorg 571 fabryk w całości z amerykańskich części i amerykańskimi rękami, dzięki normalnemu handlowi, prowadzonemu głównie w zamian za ukraińskie zboże – było to bezpośrednim powodem wywołania przez Moskwę sztucznego głodu na Ukrainie (dekret 5 kłosów z 7 sierpnia 1932 roku ustanawiał karę śmierci za zerwanie pięciu kłosów zboża), w wyniku którego życie straciło, także w wyniku przesiedleń, nawet 10 milionów ludzi. Tłumaczenie, że Sowieci coś „kopiowali” niejako rozgrzesza ich ze ścisłej współpracy z zachodnimi kapitalistami – i jest kłamstwem. Polecam odcinek nr 22 niniejszego cyklu (https://eksperymentmyslowy.pl/2023/08/03/wspolnota-czerwieni-cz-22/) i kolejne, które dokładnie opisują owe zjawiska. Pozdrawiam!

      2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *