czyli najnowsze zdjęcia Urana i jego pierścieni.
Przywykliśmy już do „kosmicznych zdjęć” wykonanych teleskopem JWST (o tym, dlaczego tak obecnie się go nazywa, muszę napisać osobną notkę) przedstawiających odległe galaktyki, mgławice i pustki, ale nie wiem, czy wiecie, że jednym z zadań JWST jest też obrazowanie naszego własnego układu słonecznego, a zwłaszcza lodowych olbrzymów, czyli Urana i Neptuna.
Zanim przejdziemy do poważniejszej części dzisiejszego wpisu, warto wiedzieć, czemu Uran wzbudza tak ogromne fale żartów w anglojęzycznych zakątkach internetów. Angielska nazwa planety, zapisywana jako Uranus, kojarzy się bowiem z… odbytem (your anus) – nawet specjalnie wymyślono dwa rodzaje wymowy, aby nie rozśmieszać słuchaczy.
Wróćmy jednak do najnowszych obrazów wykonanych przez NIRCam, czyli aparat działający w bliskiej podczerwieni, którym JWST wykonał fantastyczne zdjęcia Urana, kilku księżyców oraz pierścieni.

Czym jest NIRCam?
NIRCam, czyli Near-Infrared Camera, to jeden z najważniejszych elementów kosmicznego teleskopu: działa w zakresie bliskiej podczerwieni (od 0,6 do 5 mikronów).

Składa się ona z dwóch niemal jednakowych modułów, które obejmują zasięgiem dwa sąsiadujące pola widzenia. Jednym z ważnych elementów NIRCam jest koronograf, znany czytelnikom zapewne z obserwacji Słońca: dzięki niemu można „zablokować” za pomocą przesłony jasne światło, takie jak pochodzące z tarczy Słońca, by obserwować otoczenie gwiazdy (a konkretnie, w przypadku naszej gwiazdy, jej koronę poza okresami zaćmienia czy znajdujące się blisko Słońca komety). Ponadto NIRCam ma ogromne możliwości obrazowania z licznymi filtrami, dzięki którym możemy zwizualizować wcześniej niewidziane (lub słabo widziane) elementy.
Zdjęcie podobne do Urana ma też już Neptun: dzięki JWST nie tylko mogliśmy obejrzeć jego pierścienie, ale także zaobserwować atmosferę.
Wróćmy do Urana. Ostania fotka, którą dał sobie zrobić ten lodowy olbrzym z bliska, pochodzi z… 1986 roku i jej „autorem” była sonda Voyager 2. Podczas zbliżania się do planety udało się też zarejestrować pierścienie, nowe księżyce i zmierzyć temperaturę planety. Jak widać, od tamtego czasu nasze możliwości obrazowania nieco się poprawiły.

Co do tej pory udało nam się ustalić na temat tej dziwnej, wędrującej „na boku” planety? Uran jest lodowym olbrzymem, przedostatnią najdalej położoną od Słońca planetą (około 2,9 mld kilometrów), która obraca się dokoła własnej osi dość szybko (17 godzin), ale za to dokoła Słońca, a raczej wspólnego środka masy, porusza się w tempie 84 ziemskich lat. Sama planeta składa się z wody, metanu i amoniaku, a jej wnętrze najprawdopodobniej skrywa skaliste jądro.
Jest to też druga, oprócz Wenus, planeta obracająca się w kierunku z zachodu na wschód (ziemski), za to jedyna „kopnięta”: nachylenie osi wynosi aż 97,77 stopni! Widać to doskonale na zdjęciu z teleskopu Hubble’a:

W ciągu najbliższych lat planowana jest dalsza eksploracja Urana, na razie obrazowa, ale być może do 2040 roku ziści się marzenie wielu astronomów i astrofizyków o prawdziwej misji na kraniec naszego układu słonecznego.