Śródziemnomorze Północne, czyli świat języków zaginionych (5): Język baskijski (urodzony pod dobrymi ptakami)

Gallia est omnis dīvīsa in partēs trēs, quārum ūnam incolunt Belgae, aliam Aquītānī, tertiam qui ipsōrum linguā Celtae, nostrā Gallī appellantur (Cała Galia dzieli się na trzy części, z których jedną zamieszkują Belgowie, drugą Akwitanowie, trzecią ci, którzy we własnym języku nazywają się Celtami, a w naszym – Galami). Tym słynnym zdaniem zaczynają się pamiętniki Juliusza Cezara opisujące przebieg dziewięcioletniej kampanii, której celem był podbój Galii. Kim byli Galowie, wiadomo, choć dziś nie uznajemy określeń „Celt” i „Gal” za synonimy. Kim byli Belgowie (starożytni, nie współcześni), nie jest do końca jasne. Wbrew opinii Cezara, który uważał ich za lud odrębny od Galów pod względem języka, zwyczajów i praw, wydaje się, że Belgowie byli konfederacją plemienną, w której dominowali Celtowie używający dialektów niezbyt różnych od galijskiego, aczkolwiek w jej skład mogli także wchodzić mniej lub bardziej zasymilowani Germanie.

A kim byli Akwitanowie? Cezar lokuje ich w południowo-zachodniej Francji na obszarze ograniczonym przez rzekę Garonnę (łac. Garumna), oddzielającą Akwitanów of Galów, Pireneje i „tę część Oceanu, która oblewa Hiszpanię”, czyli Zatokę Biskajską. Obszar ten pokrywa się mniej więcej z historyczną krainą Gaskonią. Akwitanowie nie posiadali własnego pisma, ale w początkach naszej ery nauczyli się pisać po łacinie. Pozostawili sporą liczbę napisów nagrobnych i wotywnych, w których, zagnieżdżone w tekście łacińskim, występują akwitańskie imiona osobowe i imiona bóstw. Tych pierwszych jest ok. 400, drugich ok. 70. Kontekst zwykle wskazuje na płeć wymienionej osoby, a ponadto teksty podają imiona obojga rodziców. W sumie jest to materiał bogaty i poddający się analizie mimo faktu, że w inskrypcjach nie ma oprócz imion żadnych innych słów akwitańskich. Rezultat? Imiennictwo akwitańskie jest bez wątpienia baskijskie. Są to słowa i złożenia nie tylko rozpoznawalne, ale także zgodne z rekonstrukcjami prabaskijskimi uzyskanymi niezależnie (na podstawie analizy porównawczej współczesnych dialektów baskijskich). Część imion akwitańskich, choć nieużywana współcześnie, pojawia się w zapisach średniowiecznych jako nazwiska Basków. Oznacza to, że w czasach rzymskich przodkowie Basków zajmowali znaczną część Galii na południe i zachód od Garonny.

Dłoń z Irulegi – najstarszy znany obecnie zabytek języka baskijskiego (I w. p.n.e.). Źródło: link (domena publiczna).

Sytuacja językowa starożytnej północno-zachodniej Hiszpanii jest mniej jasna ze względu na skrajne ubóstwo dokumentów pisanych, ale nazwy geograficzne, zachowane nazwy plemion i nieliczne inskrypcje trochę rozjaśniają otaczający ją mrok. Kilka napisów z obszaru wschodniej Nawarry zamieszkanych przez lud Waskonów (łac. Vascōnēs) gdzie Rzymianie założyli miasto Pompaelo, czyli dzisiejszą Pampelunę, baskijskie Iruña/Iruñea) zawiera imiona rozpoznawalne jako baskijskie. Chyba najważniejszym zabytkiem językowym z tego obszaru jest odkryta zaledwie dwa lata temu „dłoń z Irulegi”, obiekt z brązu w kształcie ludzkiej dłoni, pochodzący z I w. p.n.e., znaleziony na stanowisku archeologicznym na południe od Pampeluny. Zapisano na nim kilka wyrazów północno-zachodnią odmianą pisma paleohiszpańskiego. Pierwsze z nich (i jedyne, jakie na razie udało się zinterpretować) to sorioneku. We współczesnym baskijskim mamy słowo zorioneko, pochodzące od zorion ‘szczęście’ (złożenie słów zori ‘los, powodzenie’ i on ‘dobry’). Sufiks -ko (poświadczony też w akwitańskim jako -co) ma do dziś wielkie znaczenie w słowotwórstwie baskijskim. Między innymi tworzy przymiotniki pochodzące od wyrażeń rzeczownikowych. Zatem zorioneko oznacza ‘szczęśliwy (cieszący się łaską losu)’. Jeśli dłoń z Irulegi była amuletem, to wystąpienie akurat tego słowa jest jak najbardziej naturalne (choć jeszcze nie rozumiemy całości napisu). Znalezisko po raz pierwszy wskazuje, że przodkom Basków w północnej Hiszpanii nie było obce pismo zapożyczone od Iberów. Następne zabytki, w których występują nie imiona, ale zwykłe słowa baskijskie, są młodsze o co najmniej tysiąc lat.

W okresie rzymskiego podbiju Iberii i Galii środek ciężkości obszaru, gdzie mówiono po prabaskijsku, znajdował się raczej po północnej stronie Pirenejów (nawiasem mówiąc, nazwa Gaskonia pochodzi od dawniejszego Waskonia). W samych górach, jak wskazują nazwy geograficzne, obszar ten sięgał daleko na wschód, co najmniej do doliny Aran, gdzie znajdują się źródła Garonny (dziś oficjalnym językiem tego zakątka Katalonii jest aranejski dialekt języka oksytańskiego). Aran to zresztą nazwa baskijska oznaczająca po prostu dolinę, a zatem „dolina Aran” to z etymologicznego punktu widzenie nazwa tautologiczna: ‘dolina Dolina’. Po stronie południowej prabaskijski był z pewnością używany na obszarze wokół Pampeluny/Iruñea, a być może także na terenie obecnej prowincji Gipuzkoa (nad Atlantykiem przy granicy z Francją), jednak szczątkowe dane, jakie mamy, wskazują, że resztę dzisiejszego Kraju Basków zajmowały raczej plemiona celtyckie blisko spokrewnione z Celtyberami i Galaikami. Baskowie przesunęli się ku zachodowi w późniejszym okresie, korzystając z osłabienia władzy rzymskiej i jej niewielkiego zainteresowania tą częścią Iberii.

W okresie załamania się imperium rzymskiego i wielkich migracji („wędrówek ludów”) Baskowie wciąż utrzymywali się w Gaskonii, w dolinach pirenejskich i na wybrzeżu oceanu po stronie hiszpańskiej. Stawiali skuteczny opór Rzymianom, a następnie Wizygotom i Swebom, nie dali się także zasymilować Frankom w czasach Karolingów, mimo że zostali częściowo wyparci z lewego brzegu Garonny, a ich język zastąpiły tam dialekty gaskońskie języka oksytańskiego. W incydencie, który – mocno zniekształcony – przeszedł do legendy, Baskowie krwawo pomścili zburzenie murów obronnych Pampeluny przez wojska Karola Wielkiego w 778 r., zastawiając partyzancką zasadzkę na jego tylną straż na przełęczy Ibañeta (Roncevaux). Wyrżnęli w pień kwiat frankijskich paladynów z hrabią Rolandem na czele, złupili tabory i rozpłynęli się w górach niczym duchy.

Jednak przez cały ten czas, aż do późnego średniowiecza, starobaskijski pozostawał nieudokumentowany przez źródła pisane. Badając jego wcześniejszą historię polegamy na rekonstrukcjach, które nie są łatwe z powodu izolowanego charakteru języka. Oczywiście głównym potencjalnym kandydatem na jego kuzyna jest język iberyjski, o zbliżonej fonologii i – jak się wydaje – zadziwiająco podobnym systemie liczebników. To podobieństwo jest tak uderzające, że aż podejrzane, bo nie towarzyszą mu inne zbieżności morfologiczne lub słowotwórcze ani nawet struktura imion osobowych. Trudno więc wykluczyć możliwość, że liczebniki baskijskie zostały hurtem zapożyczone z obcego źródła, co jest zjawiskiem rzadkim, ale nie bez precedensu. Hipoteza pokrewieństwa baskijsko-iberyjskiego pozostaje zatem nierozstrzygnięta.

Baskijski jest do tego stopnia owiany mgiełką tajemnicy, że nie wiemy nawet, dlaczego Rzymianie nazywali przodków Basków z terenu Galii Akwitanami ani skąd się wzięła nazwa Vascōnēs (i pochodzące od niej określenia: Gaskończycy, Baskowie). Nie posiada też ogólnie zaakceptowanej etymologii nazwa, którą Baskowie określają własny język: euskara. Jak każdy język izolowany, o którego historii niewiele wiadomo, baskijski przyciąga uwagę nie tylko poważnych badaczy, ale także fantastów i pseudojęzykoznawców. Zresztą i niejeden prawdziwy językoznawca popadł w idée fixe na punkcie takiej czy innej hipotezy dotyczącej Basków i ich języka. Dlatego warto wyjaśnić, co następuje:

1) Język baskijski nie jest „najstarszym językiem świata” ani pierwotnym językiem większej części Europy przed napływem ludów indoeuropejskich. Po prostu tak się złożyło, że jest ostatnim językiem izolowanym Europy Zachodniej, który dotrwał do naszych czasów. Takich języków (jak już widzieliśmy w tej serii wpisów) było więcej nawet w czasach historycznych i nie stanowiły one jednej „przedindoeuropejskiej” rodziny autochtonicznej.

2) Baskowie niekoniecznie są „autochtonami od zarania dziejów”, choć jako populacja wykazują szereg swoistych cechy genetycznych. Jak widzieliśmy, w czasach historycznych przemieścili się do swojej obecnej ojczyzny, migrując na południe i zachód. Badania DNA sugerują, że pierwsza fala ludów rolniczych, która dotarła nad Atlantyk, nałożyła się na miejscową ludność przedneolityczną. Baskowie należeli obok innych ludów historycznej Iberii I Galii do potomków tej zachodnioeuropejskiej populacji mieszanej, ale – w odróżnieniu od sąsiadów – żyli następnie we względnej izolacji przez kilka tysięcy lat. Omijały ich migracje i najazdy Celtów, Luzytanów, Rzymian, Germanów Wschodnich i Zachodnich, Arabów i ludów romańskich. Jak zwracał uwagę Marcin Czerwiński w jednym z wpisów na naszym blogu, cechy genetyczne wyróżniające Basków mogły w warunkach izolacji utrwalić się wskutek dryfu losowego.

3) Fascynujące cechy języka baskijskiego wyglądają egzotycznie na tle Europy zdominowanej dziś (z nielicznymi wyjątkami) przez jedną rodzinę językową, ale mają swoje odpowiedniki wśród innych języków w innych częściach świata. Na przykład baskijski jest językiem ergatywno-absolutywnym: istnieje specjalny przypadek zwany ergatywem, który wyraża działacza jako podmiot w zdaniu zawierającym czasownik przechodni. Natomiast podmiot czasownika nieprzechodniego wyrażony jest innym przypadkiem, absolutywem, który wyraża także dopełnienie czasownika przechodniego. W Europie to rzadkość, ale rozmaite odmiany konstrukcji ergatywnych występują w setkach języków na różnych kontynentach. Nie świadczy to o pokrewieństwie, bo ergatywność nie jest innowacją, która pojawiła się raz, a następnie była przekazywana z przodka na potomków, tylko jednym ze sposobów organizowania zdania, który może wyewoluować wielokrotnie i niezależnie. Jeżeli na przykład endemiczne języki Kaukazu też są ergatywno-absolutywne, nie świadczy to samo w sobie o pokrewieństwie z baskijskim (ani nawet o wzajemnym pokrewieństwie rodzin kaukaskich).

4) Sporadyczne podobieństwa i zbieżności pozbawione charakteru systematycznego też nie mają wartości przy ustalaniu pokrewieństwa. Na przykład fakt, że starożytne królestwo istniejące w Gruzji nazywane było przez autorów grecko-rzymskich Iberią lub Hiberią, nie dowodzi żadnych związków etniczno-językowych z Iberami w Hiszpanii ani tym bardziej z Baskami. Jeśli kilka słów baskijskich wygrzebanych na chybił trafił ze słownika przypomina słowa o podobnym znaczeniu w języku gruzińskim, sumeryjskim, berberyjskim, fińskim, japońskim, eskimoskim albo nawaho (niepotrzebne skreślić), nie świadczy to absolutnie o niczym poza potwierdzeniem trywialnej prawdy, że przypadkowe podobieństwa zdarzają się dość często. Próby zastosowania metody porównawczej dla wykazania regularnych odpowiedniości między baskijskim a innymi językami (także indoeuropejskimi) nie przyniosły dotąd żadnych rezultatów, które można by było potraktować poważnie.

Plaża La Concha (Kontxa Hondartza) w Donastia/San Sebastián, stolicy prowincji Gipuzkoa w Kraju Basków. Źródło: Wikimedia.

Przy tych wszystkich zastrzeżeniach trzeba stwierdzić, że przetrwanie języka baskijskiego pomimo licznych historycznych zagrożeń jest zjawiskiem wyjątkowym i szczególnym darem dla językoznawców. Jest to język fascynująco odmienny od „średniej europejskiej” i jedyny żywy zabytek pierwotnego krajobrazu językowego tej części Europy sprzed agresywnej ekspansji wielkich grup indoeuropejskich. Szczęśliwie w ostatnim czasie wiele zmieniło się na lepsze w polityce językowej krajów europejskich, choć nadal daleka jest ona od ideału, a stosunek do języków mniejszościowych zmienia się w zależności od kraju, regionu i aktualnej polityki rządów. W Hiszpanii liczba użytkowników języka baskijskiego wzrasta, choć jest to głównie wzrost liczby mieszkańców Kraju Basków, dla których baskijski jest językiem drugim (zwłaszcza w młodszych grupach wiekowych). Przekazywanie go z pokolenia na pokolenie jako języka pierwszego niestety nadal nie jest normą. Niemniej używa go aktywnie w życiu codziennym kilkaset tysięcy hiszpańskich Basków, można więc myśleć o przyszłości baskijskiego z ostrożnym optymizmem. Po stronie francuskiej jest gorzej. Liczba użytkowników jest o rząd wielkości mniejsza niż w Hiszpanii i wciąż spada, choć dzięki wysiłkom edukatorów udało się nieco wyhamować tę tendencję. Baskijski (podobnie jak bretoński, oksytański czy kataloński) nie ma we Francji oficjalnego statusu języka regionalnego, co utrudnia mu rozwój w warunkach absolutnej dominacji języka francuskiego.

Na zakończenie ciekawostka. Jedną z trudności przy nauce baskijskiego jest fakt, że podobnie jak polski, baskijski posiada trzy szeregi przedniojęzykowych spółgłosek szczelinowych i odpowiadających im zwartoszczelinowych. Inaczej niż w polskim, są one zawsze bezdźwięczne; mają także inne miejsce artykulacji. Polskie s jest zębowo-dziąsłowe, ś dziąsłowo-podniebienne, a sz zadziąsłowe. Pierwsze dwie spółgłoski są laminalne (artykułowane za pomocą górnej powierzchni języka), a ostatnia jest apikalna (artykułowana za pomocą czubka języka). Baskijski ma natomiast z (laminalne zębowo-dziąsłowe, wymawiane tak jak polskie s), s (apikalne dziąsłowe, z czubkiem języka bliżej zębów niż w przypadku polskiego sz) oraz x (laminalne podniebienno-dziąsłowe, podobne do angielskiego sh). Ich odpowiedniki zwartoszczelinowe to tz, ts i tx (ta ostatnia wymawiana jak angielskie ch). Spółgłoski podniebienno-dziąsłowe x i tx (podobnie jak inne spółgłoski „miękkie”, pisane tt, dd, ñ, ll) występują niemal wyłącznie w słowach ekspresywnych, nacechowanych emocjonalnie (takich jak zdrobnienia lub potoczne odpowiedniki słów „oficjalnych”). Jeżeli jakieś słowo zawiera z lub s, w jego odpowiedniku ekspresywnym wystąpi x (na początku wyrazu często tx). Z kolei tz i ts przy tworzeniu form ekspresywnych są w każdej pozycji zastępowane przez tx. Zobaczmy to na przykładach:

sagu ‘mysz’ → xagu ‘myszka’
zuri ‘biały’ → xuri lub txuri ‘bielutki’
atso ‘starsza kobieta’ → atxo ‘staruszka’

Zauważmy, że w języku polskim w podobnie spieszczający sposób funkcjonują spółgłoski ś, ć, ź i (miś, Staś, Jaś, Małgosia, siusiu, babcia, nózia, dziadzio, Madzia). Gdybyśmy byli poszukiwaczami pokrewieństwa na siłę, być może stworzylibyśmy na tej podstawie hipotezę o pokrewieństwie polsko-baskijskim.

Często się zdarza, że słowo zdrobniałe traci nacechowanie ekspresywne. Wtedy dawne słowo nienacechowane zaczyna być odczuwane jako zgrubiałe. Na przykład słowo zakur ‘pies’ miało zdrobnienie txakur ‘piesek’. Jednak we współczesnym baskijskim to txakur przejęło rolę zwykłego określenia psa, a zakur zaczęło oznaczać ‘psisko’, zwłaszcza duże i złe. W polskim  też się tak zdarza. Na przykład forma córa jest dziś odbierana jako zgrubienie od nienacechowanego słowa córka, a dziad i babka – od dziadek i babcia.

Wróćmy do najstarszego napisu baskijskiego, w którym występuje (jako część złożenia) słowo zori ‘los, powodzenie’ (dawniej także ‘wróżba, omen’). Są dobre powody do przypuszczenia, że jego pierwotnym znaczeniem było ‘ptak’, ponieważ zwykłe baskijskie słowo oznaczające ptaka brzmi txori, a spółgłoska tx wskazuje wyraźnie, że jest to dawne zdrobnienie. Wróżenie z lotu i zachowania ptaków jest stare jak świat, więc można zrekonstruować następującą historię: po prabaskijsku zori mogło oznaczać ptaka zarówno jako żywą istotę i jako omen. Zachowało tylko to drugie znaczenie, podczas gdy pierwsze zostało przejęte przez słowo txori o pierwotnym znaczeniu ‘ptaszek, ptaszyna’. Być może zatem w czasie, gdy tworzono napis na amulecie z Irulegi, zorioneko rozumiane było jeszcze dosłownie jako odnoszące się do kogoś, komu sprzyjają ptaki wróżebne. Życzenie powodzenia brzmi po baskijsku: Zorionak! (etymologicznie: ‘pomyślnych ptaków!’). I tego życzmy Baskom oraz ich językowi.

Udostępnij wpis

4 thoughts on “Śródziemnomorze Północne, czyli świat języków zaginionych (5): Język baskijski (urodzony pod dobrymi ptakami)

  1. Świetny wpis! Kilka uwag (pytań, dygresji, dywagacji):

    1. Czy można prosić o przykład zdania opartego na konstrukcji ergatywno-absolutywnej, z przybliżonym przekładem na polski? Może być po polsku kompletnie fantastyczne i niepoprawne, ale żeby dawało pojęcie, jak to można ugryźć.

    2. Wzmianka o tautologicznej nazwie Doliny Aran przypomniała mi casus (nieprawdziwy, jak się okazuje) angielskiej nazwy Torpenhow Hill (https://digitalcommons.butler.edu/cgi/viewcontent.cgi?article=4733&context=wordways) oraz szerzej – inne nazwy tautologiczne (https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_tautological_place_names). Może to pomysł na jeden z kolejnych wpisów?

    3. Być może warto zauważyć i tę okoliczność, że bitwa na przełęczy (czy też w wąwozie) Roncevaux znalazła się we francuskim eposie rycerskim “Pieśń o Rolandzie”; Baskowie pozostawili po sobie ślad i tutaj, w dziele literackim

    4. I już kompletnie niepoważne – a więc d’Artagnan jak Gaskończyk mógł być spokrewniony z Baskami! 😀

    • 1) To wymaga nieco rozbudowanych wyjaśnień, więc wrócę do tego później.
      2) Ale Pendle Hill to naprawdę ‘Wzgórze Wzgórze Wzgórze’. Na liście nie ma np. Sherwood Forest. Myślałem o wpisie na temat nazw tautologicznych, ale ciekawe są też nazwy “na zdrowy rozum” tautologiczne, które jednak takimi nie są.
      3) To właśnie miałem na myśli, pisząc o legendzie (zniekształcającej rzeczywistość). W “Pieśni” na ariergardę Franków napada zdradziecko wojsko saraceńskiego króla Saragossy. Historycznego Rolanda (Hrōthlanda) zabili Baskowie. Karol Wielki podejrzewał mieszkańców Waskonii o nielojalność, więc wracając po niezbyt udanym oblężeniu Saragossy na wszelki wypadek kazał zburzyć mury Pampeluny, spalić kilka wiosek i ogólnie postraszyć Basków. Nie przyniosło mu to szczęścia.
      4) Mógł być. Gaskończycy nie bez przyczyny mieli opinię krewkich.

      1
      • Wracam do punktu 1. Małe wyjaśnienie: końcówką ergatywu jest -k, absolutyw nie ma końcówki. Przyrostek -a dodany do rzeczownika (w liczbie pojedynczej) jest wykładnikiem określoności, czyli np. hartz to ‘niedźwiedź’, hartza to ‘(ten) niedźwiedź (o którym opowiadamy)’, a hartzak to określony niedźwiedź jako aktywny wykonawca czynności. Podobnie jest z myśliwym (ehiztari, ehiztaria, ehiztariak). Czasownik hil może znaczyć ‘umrzeć’ albo ‘zabić’ w zależności od tego, z jakim czasownikiem posiłkowym go użyjemy. Na przykład hil zuen znaczy ‘zabił’, a hil zen ‘umarł, został zabity’.

        Baskijski ma szyk zdania swobodny, podobnie jak polski, ale podstawowym szykiem jest SOV (podmiot – dopełnienie – orzeczenie).

        Teraz wyobraźmy sobie, że chcemy powiedzieć: “Myśliwy zabił niedźwiedzia”. Myśliwy przybiera formę ergatywu, niedźwiedź (jako bierny uczestnik zabijania) jest w absolutywie:

        Ehiztariak hartza hil zuen.

        Gdyby to niedźwiedź zabił myśliwego, mielibyśmy:

        Hartzak ehiztaria hil zuen.

        Ale jeśli zdanie nie zawiera czasownika “aktywnego”, tylko opisuje stan, zmianę stanu lub bierne poddanie się czynności, podmiot będzie w absolutywie. Na przykład:

        Hartza hil zen = Niedźwiedź umarł.
        Ehiztaria eseri zen = Myśliwy usiadł.

        Odległą analogią jest polska konstrukcja bezosobowa (wywodząca się z biernej). Kiedyś normalnie mówiło się po polsku “Książka się czyta z przyjemnością” (tzn. jest czytana). Ale ponieważ rzeczowniki rodzaju innego niż żeński z reguły miały w języku polskim biernik równy mianownikowi, forma podmiotu w zdaniach takich jak “Dom się buduje szybko” albo “Mleko się wypiło” była nieoczywista. Pojawiła się tendencja do traktowania zaimka się jako “pustego” podmiotu zdania i do zakładania, że rzeczownik ma formę biernika. Dlatego zaczęto zastępować konstrukcję “Książka się czyta z przyjemnością” przez “Książkę się czyta z przyjemnością”. Użycie biernika podkreśla, że książka nie jest aktywnym wykonawcą czynności.

        Być może język praidoeuropejski wywodził się od ergatywno-absolutywnego przodka. Może o tym świadczyć fakt, że istniały w nim dwa rodzaje: ożywiony i nieożywiony (nijaki), przy czym ten drugi miał zawsze mianownik równy biernikowi (tak jest dotąd we wszystkich językach indoeuropejskich, które zachowały rodzaj nijaki): “Człowiek zgasił światło” i “Światło zgasło”. Mianownik/biernik rzeczowników nieożywionych w deklinacji samogłoskowej (z tematem zakończonym na *-o-) miał formę *-o-m, czyli taką samą, jak biernik rzeczowników ożywionych zakończonych w mianowniku na *-o-s.

        Nie była to jednak prawdziwa ergatywność, tylko jej ślady w języku, który ewoluował w kierunku mianownikowo-biernikowym (gdy podmiot zdania jest w mianowniku niezależnie od przechodniości czasownika, a biernik wyraża dopełnienie zdania z czasownikiem przechodnim). W zdaniu typu “Myśliwy usiadł” praindoeuropejski używał mianownika, nie biernika w funkcji absolutywu.

        1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *