Podróż ze wschodu na zachód wzdłuż północnych wybrzeży Morza Śródziemnego kończymy na Półwyspie Iberyjskim. Wpływy cywilizacji posługujących się pismem dotarły tu z opóźnieniem, stąd też niewiele wiadomo o ludach i językach Iberii w głębokiej starożytności. Według autorów antycznych Fenicjanie z Tyru pojawili się tu już ok. 1100 r. p.n.e., ale brak na to dowodów archeologicznych. Osadnictwo fenickie zaczęło się raczej w IX w. p.n.e., a z VIII w. pochodzą najstarsze znane inskrypcje, odkryte w wielu miejscach w południowej Hiszpanii (Andaluzja). W tym czasie istniały już kolonie fenickie na atlantyckim wybrzeżu Iberii, a najważniejdzą z nich był Gādīr (dzisiejszy Kadyks). Fenicjanie prowadzili handel z miastem-państwem Tartessos, położonym blisko ujścia Gwadalkiwiru. Tartesyjczycy, których wpływy sięgały aż po południową Portugalię, byli eksporterami poszukiwanych metali, zwłaszcza srebra, ale także cyny (potrzebnej do wytwarzania brązu), miedzi i złota. Produkcja miedzi i srebra rozwinęła się na szczególnie wielką skalę w okolicach dzisiejszej Huelvy, gdzie również istniały fenickie stacje handlowe.
W VII w. p.n.e. Tartesyjczycy zapożyczyli od Fenicjan ideę pisma, ale ani nie skopiowali fenickiego systemu pisma spółgłoskowego, ani nie opracowali alfabetu takiego jak grecki. Wynaleźli własny system zapisu, w którym istniały litery (inspirowane wzorami fenickimi) oznaczające sylaby zawierające spółgłoskę zwartą i samogłoskę (czyli np. ka, be, to), ale pozostałe spółgłoski (szczelinowe, nosowe, płynne) oraz samogłoski były zapisywane osobnymi literami jak w alfabecie, nie jak w piśmie sylabiczym. Ten mieszany system – pół sylabiczny, pół alfabetyczny, zwany pismem paleohiszpańskim – został przejęty przez kilka innych języków, tworząc regionalne odmiany. Oryginalna wersja tartesyjska odznacza się pewną osobliwością: po znaku sylabicznym jeszcze na wszelki wypadek dopisywano redundantną literę samogłoskową, np. kaa, bee. Późniejsze odmiany zrezygnowały z tej konwencji. Znamy wartość fonetyczną znaków tartesyjskich, ale nie rozumiemy treści inskrypcji (jest ich około setki). Nie pomaga fakt, że są one na ogół krótkie, a sposób zapisu był ciągły, bez podziału na słowa. Wybitny amerykański celtolog John T. Koch jest autorem hipotezy, że język tartesyjski był celtycki. Jednak jego propozycje interpretacji zachowanych napisów w świetle tej koncepcji są kontrowersyjne, a znaczna większość specjalistów odrzuca je wprost. Niewykluczone, że w tartesyjskim istniały zapożyczenia celtyckie lub ogólniej indoeuropejskie, zwłaszcza wśród imion osobowych, ale sam język sprawia wrażenie nie tylko nieindoeuropejskiego, ale w dodatku dość odległego od rodziny indoeuropejskiej pod względem typologicznym.
Około połowy VI w. p.n.e. sytuacja w Iberii uległa wielu gwałtownym zmianom. W Tartessos zaszedł jakiś kryzys, którego skutkiem było załamanie się struktury politycznej i ekonomicznej, a także współpracy z Fenicjanami. Rdzenną ludność Andaluzji w późniejszym okresie stanowili Turdetanie, pod którą to nazwą ukrywają się zapewne potomkowie Tartesyjczyków, mówiący nadakl tym samym językiem, ale (zwłaszcza we wschodniej części tego obszaru) mieszali się z nimi Celtowie i Iberowie, o których będzie mowa za chwilę.
Tymczasem na drugim końcu Morza Śródziemnego upadł Tyr, stolica Fenicji, najpierw osłabiony przez najazdy asyryjskie, a w końcu podbity przez króla Persji Cyrusa Wielkiego w 539 r. p.n.e. Miało to ogromne konsekwencje dla kolonii fenickich, bo centrum życia ich morsko-kupieckiego imperium przeniosło się do „Nowego Miasta” (Qart Ḥadašt), czyli Kartaginy (w dzisiejszej Tunezji). Kartagińczycy podporządkowali sobie wszystkie kolonie fenickie w Afryce Północnej i w zachodniej części basenu Morza Śródziemnego. W historii tych kolonii zaczął się tak zwany okres punicki. Żeglarze kartagińscy eksplorowali zachodnie wybrzeża Afryki i Europy oraz wyspy wschodniego Atlantyku; sprowadzali nawet cynę z Kornwalii i założyli kolejną kolonię za „słupami Herkulesa” po stronie afrykańskiej (Tingi, czyli dzisiejszy Tangier). Porty w południowej Hiszpanii nadal miały wielkie znaczenie jako bazy morskie i militarne. Także w VI w. w Iberii pojawili się Grecy, tworząc kolonie satelickie kolonii-matki w Massalii nad Zatoką Lwią (dzisiejsza Marsylia). Byli to Fokajczycy, wywodzący się z zachodniej Anatolii. Najpierw osiedlali się tu i ówdzie wzdłuż północno-wschodniego wybrzeża, ale stopniowo zapuszczali się i na obszar kolonizacji punickiej, konkurując z Kartagińczykami w handlu z ludnością miejscową.
Wschodnią część półwyspu wzdłuż wybrzeży Morza Śródziemnego zamieszkiwali Iberowie. Ich język zachował się w inskrypcjach od VI w. p.n.e. do I w. n.e. Znakomitą większość z nich zapisano iberyjskimi odmianami pisma paleohiszpańskiego (południową lub północną), ale lokalnie, w Murcji i Alicante, po sługiwano się też alfabetem greckim dostosowanym do iberyjskiego systemu fonologicznego. Inskrypcji jest wiele (około 2 tys.), a Iberowie używali znaków rozdzielających wyrazy, więc językoznawcy, którzy badają język iberyjski, osiągnęli mimo wszelkich trudności pewien poziom zrozumienia jego morfologii i składni; znamy też znaczenie niektórych słów. Jak wspomniałem w jednym z wcześniejszych wpisów, być może słowo ‘srebro’ w językach germańskich i bałtosłowiańskich jest starym zapożyczeniem iberyjskim (śalirban ‘sztuka srebra’). Z całą pewnością nie był to język indoeuropejski. Wskazuje się na zbieżności z baskijskim (pewna liczba podobnych słów, zwłaszcza liczebników), ale nie udało się dotąd wykazać pokrewieństwa między tymi językami w formie systemu regularnych odpowiedniości. Możliwe więc, że podobieństwa wynikają z regionalnej konwergencji języków wzmocnionej przez wzajemne zapożyczenia, a nie z pochodzenia od wspólnego przodka.
Z centralnej Hiszpanii pochodzą zabytki (ok. 200 inskrypcji) języka celtyberyjskiego, należącego do celtyckiej gałęzi rodziny indoeuropejskiej. Powstały one stosunkowo późno (II–I w. p.n.e.), częściowo w półsylabicznym piśmie paleohiszpańskim, częściowo w alfabecie łacińskim, ale nie ulega wątpliwości, że ludność celtycka już wtedy zamieszkiwała Iberię od wielu stuleci. Jako Celtów rozpoznawali ich autorzy starożytni (stąd nadana przez nich etykieta etniczna Celtiberī, czyli ‘celtyccy Iberowie’). Język celtyberyjski ma wiele cech odmiennych od pozostałych języków celtyckich, często zachowując utracone w innych liniach rozwojowych cechy konserwatywne. Musiał zatem oddzielić się od reszty grupy bardzo wcześnie. Niemniej posiada też wspólne innowacje definiujące gałąź celtycką. Oprócz Celtyberów w ścisłym sensie istniały też z pewnością inne grupy celtyckojęzyczne, znane nam z nazw plemiennych, miejscowych i osobowych, ale ponieważ ich języki nie zostały utrwalone na piśmie, trudno powiedzieć, na ile były odrębne od celtyberyjskiego. Szczątkowo – w postaci słów i krótkich zwrotów wkomponowanych w teksty łacińskie z I w. n.e. – poświadczony jest język Galaików (na terenie Galicji, która wzięła od nich swoją nazwę). Wygląda on na północno-zachodnią odmianę regionalną celtyberyjskiego.
Na północ od kraju Tartersyjczyków, nieco w głębi lądu, na obszarze znajdującym się dziś głównie w obrębie Portugalii, żyli Luzytanie. Ich język był niewątpliwie indoeuropejski i dość blisko spokrewniony z gałęzią celtycką, aczkolwiek nie był celtycki w ścisłym sensie. Prawdopodobnie stanowili jakieś wczesne odgałęzienie grupy italoceltyckiej, które jeszcze przed falą migracji celtyckiej dotarło na Półwysep Iberyjski i przetrwało w swojej peryferyjnej lokalizacji aż do czasów rzymskich. Zachowało się po nim tylko kilka dłuższych napisów z I w. n.e. (w alfabecie łacińskim), a prócz tego spora liczba nazw miejscowych i imion bogów.
Archipelag Balearów przed kolonizacją fenicko-punicką zamieszkany był przez ludność autochtoniczną, która przybyła tam z kontynentu w drugiej połowie III tysiąclecia p.n.e. Byli oni nosicielami szeroko rozprzestrzenionej kultury archeologicznej pucharów dzwonowatych z chararakterystycznym dla niej zestawem obiektów materialnych. Oprócz stylu ceramiki, od której pochodzi nazwa, były to charakterystyczne ozdoby i elementy uzbrojenia, w tym łuki refleksyjne. Część autorów utożsamia ekpansję tej kultury na dużym obszarze Europy (od południowej Polski i Czech po Portugalię i od Wysp Brytyjskich po Sycylię) z migracjami grup stanowiących zachodnią flankę Indoeuropejczyków. Jest to możliwe, ale trudne do udowodnienia. Badania szczątków nosicieli kultury pucharów dzwonowatych wskazują na ich znaczne zróżnicowanie genetyczne i dużą mobilność. Możliwe zatem, że nie stanowili grupy jednolitej językowo. Rdzenni mieszkańcy Balearów wznosili budowle megalityczne (tzw. talajoty), a jeśli wierzyć autorom starożytnym, przez większą część roku lubili chodzić nago (dzisiejsze plaże dla naturystów na Majorce, Minorce i Ibizie kontunuują tę tradycję). Kartagińczycy, którzy przejęli kolonie założone przez Fenicjan na Ibizie i pozostałych wyspach archipelagu, zatrudniali ich rdzenną ludność w swoich armiach jako procarzy, albowiem Balearczycy słynęli z zabójczej sprawności w posługiwaniu się tą bronią. Natomiast o ich języku nie wiemy nic konkretnego.
Podobnie jak w Italii, pojawienie się Rzymian i wprowadzenie łaciny zapoczątkowały proces szybkiego zaniku języków lokalnych. W trakcie II wojny punickiej w 206 r. p.n.e. Rzymianie przejęli wszystkie kolonie na południu półwyspu, opuszczone przez Kartagińczyków, uzyskując także dostęp do zasobów mineralnych, z których słynęła ta część Iberii. Tuż potem założyli dwie prowincje na wybrzeżu śródziemnomorskim, na terytoriach zamieszkanych przez Iberów i Turdetanów, a w 123 r. p.n.e. podbili Baleary. Pod koniec I w. p.n.e. Rzym anektował cały Półwysep Iberyjski. Zapewne niektóre ludy miejscowe używały swoich języków w mowie jeszcze przez kilka pokoleń, ale prestiż łaciny wywierał nieubłaganą presję na jej używanie we wszystkich dziedzinach życia.
Rodzime języki Iberii znikały w miarę, jak ludność miejscowa ulegała akulturacji w ramach imperium rzymskiego. Jest jednak jeden wyjątek, tak szczególny, że omówię go w osobnym wpisie. Jeden jedyny nieindoeuropejski język Europy Zachodniej zachował się w górskim refugium, jakim były zachodnie Pireneje i nie tylko oparł się zabójczemu wpływowi łaciny, ale przeżył kolejne burze dziejowe i istnieje nadal. Jest to oczywiście język baskijski.
Podsumujmy: starożytna Iberia zamieszkana była przez ludność posługujących się kilkoma językami nieindoeuropejskimi (tartesyjski, iberyjski, prabaskijski), których wzajemne pokrewieństwo nie jest pewne. Każdy z nich mógł być reliktem innej rodziny językowej. Żaden z nich nie wykazuje związków z językiem etruskim ani innymi językami nieindoeuropejskimi regionu śródziemnomorskiego, o których mamy jakiekolwiek informacje. Ponadto w Iberii występował co najmniej jeden język z grupy celtyckiej (celtyberyjski) i co najmniej jeden język indoeuropejski, którego nie można zaliczyć do żadnej z tradycyjnie wyróżnianych gałęzi (luzytański). Mogło być ich więcej (w tym nieznany język lub języki autochtoniczne Balearów), ale ubóstwo źródeł pisanych z okresu przedrzymskiego uniemożliwia ich identyfikację. Nasz obraz sytuacji językowej Iberii jest niezbyt ostry i z pewnością niepełny. Do tego dochodzą języki kolonistów (fenicki/punicki od IX w. p.n.e. i grecki od VI w. p.n.e.). Ze względu na specyfikę kolonizacji przez śródziemnomorskie potęgi kupieckie języki te nie stanowiły poważnego zagrożenia dla języków miejscowych i współistniały z nimi przez setki lat na równej stopie. Dopiero łacina odegrała rolę walca parowego niwelującego różnorodność językową.
Aż szkoda, że tak niewiele się z tych języków zachowało.
Niby wiadomo, co nam dali Rzymianie, ale dopiero z takich wpisów człek się dowiaduje, ile – niekoniecznie bezpośrednio – odebrali.