Jedna z naszych Czytelniczek zapytała na Twitterze, jakie jest pochodzenie słowa księżyc, zatem wyjaśniam. W II/III w. naszej ery Goci, mówiący językiem z wymarłej grupy wschodniogermańskiej, przemieścili się z północnej Polski na południowy wschód i ostatecznie osiedlili się nad Morzem Czarnym. Wschodni odłam Gotów zajął tereny stepów ukraińskich. Ich sąsiadami na wschodzie były ludy irańskojęzyczne, a na północy – Prasłowianie. Kontakty gocko-słowiańskie trwały aż do najazdu Hunów około 370 r. Ich śladem są zapożyczenia językowe, głównie z gockiego do prasłowiańskiego. Rzadkim przykładem pożyczki w drugą stronę jest gockie słowo plinsjan ‘tańczyć’ z prasłowiańskiego *plęsati (polskie pląsać).
Język pragermański miał kilka określeń, które można z grubsza przetłumaczyć jako ‘król’, a które oznaczały wodzów lub władców organizacji plemiennych. Jednym z nich było *kuningaz, od którego pochodzą takie słowa jak staroangielskie cyning (dzisiejsze king), staroislandzkie konungr, staro-wysoko-niemieckie kuning (dzisiejsze niemieckie König), niderlandzkie koning itd. Słowo to musiało istnieć także w gockim jako *kuning(a)s, choć przypadkowo nie udokumentowały go źródła pisane, bo jedyny długi tekst gocki, jaki się zachował, to częściowy przekład Biblii z końca IV w., gdzie ‘królów’ biblijnych określano innym słowem, þiudans. Jednak Prasłowianie przejęli słowo *kuning-, adaptując je do swojego języka.
Już po tym zapożyczeniu w języku prasłowiańskim zaszła tzw. palatalizacja progresywna: spółgłoski tylnojęzykowe zmiękczały się w specyficzny sposób, jeśli poprzednia sylaba zawierała samogłoskę *i, *ī lub sekwencję *in (chyba – to w tym przypadku ważne – że następna sylaba zawierała długie *ū). W szczególności *g zmieniało się w tej pozycji w *dz. W ten sposób powstało słowo *kunindzi(s). Jego żeńską formą (feminatywem) było *kuningūnī, gdzie palatalizację zablokowało *ū. Po dalszych zmianach prasłowiańskich otrzymujemy formy wyjściowe, z których rozwinęły się pokrewne słowa w poszczególnych językach słowiańskich: *kъnędzь i *kъnęgyni (jeśli chodzi o wymowę *ъ i *ь, patrz wpis o jerach).
Po zaniku jerów w języku staropolskim początkowe *kń (ze zmiękczeniem wywołanym przez *ę) zmieniło się w kś. Stąd mamy słowo ksiądz, którego głównym znaczeniem jeszcze w XV w. było ‘władca państwa lub dzielnicy’ (odpowiadające łacińskiemu dux lub princeps). Znaczeniem ubocznym, które jednak później stało się głównym, było ‘członek hierarchii kościelnej’, pierwotnie arcybiskup lub biskup; z czasem jednak słowo ksiądz stało się tytułem przydawanym dowolnej osobie duchownej. W zastosowaniu do władzy świeckiej używano zdrobnienia (gramatycznie rodzaju nijakiego) książę (*kъnęžę). Od słowa ksiądz można też było utworzyć określenie syna/potomka władcy, księżyc (*kъnęžitjь), z tym samym przyrostkiem co w słowach dziedzic, rodzic, panic lub królewic (dzisiejsze panicz, królewicz). Słowo księżyc jest poświadczone w tym sensie w XV w., choć już wtedy mogło także oznaczać Księżyc jako ciało niebieskie, zwłaszcza Księżyc w nowiu, a także pierwszy dzień miesiąca.
O refleksach i pochodnych słowa *kъnędzь można by było łatwo przeprowadzić dwugodzinny wykład. Tu tylko wspomnę, że mają one swoje odpowiedniki w całej grupie słowiańskiej, m.in. staroruskie knęzь > knjazˊ, które zostało zapożyczone przez język polski jako kniaź w znaczeniu ‘posiadacz tytułu książęcego w Rusi lub Wielkim Księstwie Litewskim’. Oczekiwana forma żeńska *księgini nie zachowała się w polskim wprost, ale znana jest w formie ściągniętej ksieni ‘przełożona klasztoru, przeorysza’ oraz jako zapożyczona z ukraińskiego kniahyni ~ kniahini (żeński odpowiednik kniazia). Takie skrócenie, które ma źródło w szybkiej mowie, często przydarza się słowom używanym jako tytuły przed imieniem lub nazwiskiem (dlatego mamy dziś np. dopełniacz księcia zamiast pełnej formy książęcia).
Ale dlaczego zaczęto w języku polskim nazywać naturalnego satelitę naszej planety ‘synem księcia’? Nie znamy szczegółów tej historii, ale można sądzić, że w folklorze słowiańskim „młody” Księżyc na początku pierwszej fazy cyklu wyobrażano sobie jako syna „starego” Księżyca, odradzającego się w kolejnym miesiącu, a ponieważ Księżyc był władcą („księdzem”) nocnego nieba, to co 29–30 dni pojawiała się jego reinkarnacja w postaci „syna władcy”. Jak nazywał się Księżyc przed tą zmianą? Tak, jak dotąd bywa nazywany w języku poetyckim: miesiąc (prasłowiańskie *měsęcь). Jest to słowo rodzime o rodowodzie praindoeuropejskim, spokrewnione z łacińskim mēnsis ‘miesiąc’, greckim mḗn, staroindyjskim mā́s, angielskim moon (a także month), litewskim mėnuo lub mėnesis itd. Od tysięcy lat mogło oznaczać zarówno Księżyc, jak i jednostkę czasu zdefiniowaną jako długość cyklu księżycowego. Wyraz słowiański pochodzi najprawdopodobniej od formy zdrobniałej, zniekształconej przez przestawkę spółgłoski nosowej już po oddzieleniu się języków słowiańskich od bałtyjskich: *mē(H)ns-ikos > *mēsinkas > *měsęcь. Tu także zmiana *k > *c jest przykładem palatalizacji progresywnej.
Słowiańskim synonimem słowa *měsęcь jako nazwy ciała niebieskiego (ale nie jednostki czasu!) było *luna (stąd rosyjskie luná ‘Księżyc’ i staropolskie łuna w tym samym znaczeniu). Słowo to oznaczało albo sam Księżyc, albo jego blask. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, nie jest to zapożyczenie łacińskiego lūna ‘Księżyc’, ale forma pochodząca od tego samego słowa indoeuropejskiego *lowk-s-nah₂ ‘nocne światło niebieskie, gwiazda, planeta lub Księżyc’ (dosłownie: ‘świetlista’). Zostało utworzone od rdzenia *lewk- ‘świecić, jaśnieć’, od którego mamy także takie pochodne, jak łacińskie lūx i lūmen (*lewk-s-mn̥) ‘światło’, angielskie light, a także grecki przymiotnik leukós ‘biały’. Współczesny język polski zachował słowo łuna w znaczeniu ‘światło na niebie, odblask’, ale już nie w sensie astronomicznym. I na koniec ciekawostka: w językach staroirańskich *lowksnah₂ zmieniło się w Rauxšnā. Było to imię kilku znanych arystokratek z okresu dynastii Achemenidów. Najsławniejsza z nich to księżniczka baktryjska, małżonka Aleksandra Wielkiego. Jej imię, trudne do wymówienia w języku greckim, przekształciło się w Rhōksánē, czyli Roksana. Związek Księżyca („syna księcia”) z faktem, że Roksana była córką księcia, jest oczywiście czysto przypadkowy.
Jak to już wyraziłem we wcześniejszym komentarzu zaskoczeniem (miłym) jest dla mnie fakt, że tak daleka od ścisłych nauka, jak językoznawstwo posiada swoja jak najbardziej ścisłe reguły. Ale jako inżynier (trudno, to inżynierska przypadłość) naukę skłonny jestem postrzegać nie jako wartość samą w sobie, lecz jako narzędzie do osiągania celów – ogólnie rzecz ujmując tworzenia konstrukcji i technologii. No a jakim “narzędziem” jest nauka zwana językoznawstwem. Porozumieniu się osób mówiących różnymi językami? Są na to prostsze sposoby. Kiedy spotkają się i wzajemną sympatią zapałają hiszpański cavalero i polska dziewczyna, to on wskazując odpowiednie miejsce na twarzy powie “la boca”, ona odpowie “usta”, co on wskazując jej buzie z uśmiechem zdrobni “la bocita”, a ona zrozumie, że to znaczy “usteczka” i oboje doskonale będą wiedzieć o co chodzi. Potem będzie “te amo” i “kocham cię”, “te quiero” i “pragnę”. No i aby się porozumieć nie będą musieli sięgać do wspólnych praźródeł ich języków. No, może praktyczne zastosowanie językoznawstwa jawi się w odczytywaniu starych, często w nieużywanych dziś lub mocno do dzisiaj zmienionych językach? Jako czytelnik książek z gatunku science fiction przypominam sobie taką (nie pomnę już po latach tytułu i autora), w której przed bodaj że dwudziestu paru tysiącami lat mag z agresywnej cywilizacji istot “gadopodobnych” odkrył Ziemię i na niej ludzi – doskonale nadających się na niewolników. Organizował więc wyprawy niewolnicze, parametry przestrzenne planety zachowując w tajemnicy. Kiedy zginął trafiony celnie rzuconym przez Ziemianina kamieniem owe wyprawy się zakończyły, ale na planecie “gadopodobnych” już były tysiące ludzi – niewolników. Ci po jakimś czasie wywalczyli sobie wolność i wyemigrowali na inne, nadające się do zasiedlenia planety. No i wyobraźmy sobie, że dochodzi do kontaktu nas, Ziemian z tymi obcymi, ale jednak ludźmi. Czy korzystając z faktu, że ich języki wywodzą się z ziemiańskiego korzenia sprzed ponad dwudziestu tysiącleci językoznawcy potrafili by znaleźć z nimi “wspólny język”, czy porozumienie wzajemne wyglądało by raczej tak, jak owego Hiszpana z Polką? A jak by sobie językoznawcy poradzili ze zrozumieniem języka “gadopodobnych”, który wszak z naszymi wspólnych korzeni nie ma. No, może pomogły by niektóre wyrazy dźwiękonaśladowcze, może i to, że do języka (języków) byłych niewolników przeniknęło coś z języka ich byłych panów, a i zaszedł być może proces odwrotny. Noo, to by było wyzwanie – aż zazdrościł bym przygody naukowej językoznawcom.
Tym co się dzieje, kiedy spotykają się ludzie mówiący różnymi językami, jak najbardziej zajmuje się językoznawstwo. Była tu w styczniu cała seria wpisów na ten temat; początek jest tutaj:
https://eksperymentmyslowy.pl/2023/01/19/roznorodnosc-jezykowa-1-siec-wielojezycznosci-w-vaupes-kolumbia/
W Poznaniu mamy nawet filię międzynarodowego centrum badań nad dwu- i wielojęzycznością oraz komunikacji ponad podziałami językowymi (z kwaterą główną w Edynburgu):
http://bm.amu.edu.pl/
A jaki jest związek między księdzem a kapłanem? O ile pamiętam w starożytności kapłan to haruspex czyli wróżący z krwi zwierzęcia ofiarnego.
Ksiądz (duchowny chrześcijański) to rodzaj kapłana. Prócz haruspików także religie starożytne miały mnóstwo kapłanów różnego typu. Nawiasem mówiąc, haruspikowie wróżyli z wnętrzności, zwłaszcza z wyglądu wątroby, nie z krwi.
Nasunęło mi się pod wpływem pierwszego akapitu powyższego wpisu pytanie następujące: od czego zależy kierunek zapożyczeń między językami, jeśli tutaj większość zachodziła w kierunku od gockiego do prasłowiańskiego? Gdyby przełożyć sytuację per analogiam na czasy bliższe, wynikłoby chyba, że od stopnia rozwoju technologicznego, czy też ogólniej, cywilizacyjnego (patrz: ekspansja zapożyczeń z angielskiego pod wpływem przede wszystkim technologii i form rozrywki). Czy wiadomo, jak to wtedy było? Być może dla historyka są to rzeczy oczywiste, ale dla mnie niekoniecznie!
Tak to mniej więcej wyglądało. Jeśli lud X posiada nowe wynalazki i instytucje nieznane ludowi Y, to ma więcej do zaoferowania w kwestiach językowych. Podobnie ludy fińskie zapożyczały masowo słownictwo germańskie i w pewnym stopniu bałtyjskie, ale zapożyczenia w drugą stronę były nieliczne. Natomiast Germanie we wczesnej epoce żelaza przejęli liczne słowa celtyckie, bo to Celtowie wprowadzali wtedy nowe instutucje i technologie.
Czy od pragermańskiego *kuningaz pochodzi również litewski kunigas? Tak o litewskim księciu pisał w powieści historycznej o takim tytule Józef Ignacy Kraszewski. Czy to znaczy, że kunigas w polskim też był używany?
Litewskie kunigas jest zapożyczeniem zachodniogermańskim (ze średnio-wysoko-niemieckiego), czyli znacznie późniejszym niż słowiańska pożyczka z gockiego. Ale oczywiście ostateczne źródło jest pragermańskie. Litewski kunigas był tym samym, co wschodniosłowiański kniaź. Mickiewicz używa polskiemu archaizmu “ksiądz” w “Trzech Budrysach”, żeby oddać to znaczenie: “A ksiądz Kiejstut napadnie Teutony” i “Niech zaciągnie się drugi / W księdza Kiejstuta cugi”. Litwini zapożyczyli słowo w postaci “kunig” i dodali do niego swoją końcówkę mianownika l.poj. rodzaju męskiego -as.
Natomiast bardzo starym zapożyczeniem, dosłownie z pragermańskiego *kuningaz (ok. 2 tys. lat temu), nietkniętym przez ząb czasu, jest fińskie kuningas ‘król’.
Dziękuję. Wszystkie te drogi przenikania słów i znaczeń są skomplikowane, ale przez to fascynujące.