Oto ostatnia część mojej deklaracji, w której przytaczam tematy, które planuję poruszyć w najbliższych miesiącach.
W literaturze technicznej, traktującej o drugiej wojnie, pokutuje przekonanie, że Niemcy byli idiotami, którzy tworzyli za dużo bezużytecznych, zbyt skomplikowanych sprzętów i dlatego przegrali wojnę. Tylko Niemcy. Uczestnicy wojny po stronie aliantów uchodzą w książkach za nieomylnych, inteligentnych i praktycznych, tylko że to bzdura. Brytyjczycy tworzyli nawet więcej złomu, bo trzeba było dać zarobić przemysłowcom – po naszemu, kumplom. W dodatku brytyjski złom często zupełnie nie działał. Przykładów są setki, przytoczę najzabawniejsze.
Królewskie Siły Powietrzne tylko dlatego przetrwały okres względnego pokoju po pierwszej wojnie światowej (a chciano je zlikwidować), bo okazały się piekielnie przydatne do tłumienia buntów w brytyjskich koloniach. Przyciągały także, podobnie jak inne obszary władzy w Brytanii (np. wywiad), ludzi dobrze urodzonych i mało zdolnych. Dowodzący brytyjskim lotnictwem na początku wojny marszałek Charles Portal, 1st Viscount Portal of Hungerford, przez długi czas odmawiał udostępnienia samolotów RAF do transportu agentów SOE, w tym Polaków, na Kontynent, bo uważał takie wykorzystanie umundurowanych oficerów za „nieprzyzwoite”. Zupełnie z kolei mu nie przeszkadzała jego własna taktyka dywanowych bombardowań Niemiec, które nie trafiały z reguły w obiekty wojskowe, tylko zabijały mnóstwo cywilów. Skuteczność
O brytyjskich zdrajcach, pracujących przez długie lata dla Sowietów, w tym o wyjątkowym draniu Kimie Philby, też opowiem.
Skąd wzięła się postać Misia Paddingtona? Michael Bond, twórca tej postaci, zbudował ją tak, by symbolizowała żydowskie dzieci, przywiezione do Anglii w ramach tzw. Kindertransporte w latach 30. Lubiący się z Hitlerem Lord Rothermere, właściciel dziennika Daily Mail oraz brytyjscy faszyści doprowadzili do zakazu wpuszczania do Wielkiej Brytanii rodzin żydowskich, uciekających z Niemiec – udało się kilku parlamentarzystom wywalczyć tylko zgodę na wjazd niewielkiej liczby dzieci. Notabene do jesieni 1939 roku na południu Anglii funkcjonowała szkoła dla dziewcząt, gdzie kształciły się córki nazistowskich oficjeli (Augusta Victoria College przy Dorset Road w miejscowości Bexhill-on-Sea – chodziły to tej szkoły m.in. córka von Ribbentropa i chrzestna córka Himmlera; w herbie szkoły, noszonym na mundurkach, znajdował się Union Jack, flaga Imperium Niemieckiego oraz nazistowska flaga ze swastyką). Wielu prominentnych Brytyjczyków mniej lub bardziej otwarcie sympatyzowało z hitlerowcami – w tym wódz angielskich faszystów, Sir Oswald Mosley (jego syn o wiele później został szefem FIA, organizacji koordynującej sporty motorowe). Niedawna znakomita książka historyka, Andrew Lowniego, pokazuje także prawdziwy zakres zdrady byłego króla, Edwarda VIII, który nawet przekazywał informacje wojskowe Abwehrze.
Jeśli wystarczy mi sił, opowiem, dlaczego Brytyjczycy mają w starych mieszkaniach dwa krany, dlaczego wpuszczają nieoczyszczone ścieki do rzek i do morza, i dlaczego właściciel mieszkania w UK nie musi zapewnić najemcy żadnych przyzwoitych warunków. Amen.
„udało się kilku parlamentarzystom wywalczyć tylko zgodę na wjazd niewielkiej liczby dzieci.”
Hmmm…źródła mówią o 10 tysiącach.
https://www.britannica.com/event/Kindertransport
https://www.worldjewishrelief.org/about-us/kindertransport
https://wienerholocaustlibrary.org/what-we-do/learn/subject-guides/kindertransport/
Skomentujesz?
Jasne. 10 tysięcy to relatywnie do liczby ludności żydowskiej w Niemczech w 1939 (wg danych organizacji żydowskich 318 tysięcy, wg danych niemieckiego spisu powszechnego, który brał pod uwagę także „Mischlinge”, 1,3 miliona) niewielka liczba. Kampania w Daily Mail, która to gazeta publikowała wręcz bezpośrednio tłumaczone teksty nadsyłane przez Goebbelsa, odwoływała się do mitu krwiożerczych, niebezpiecznych Żydów, który w kulturze brytyjskiej istnieje od 1144 roku i świętego Williama z Norwich. Notabene tysiąc starszych dzieci z Kindertransporte wsadzono w 1939 roku do obozów (!) odosobnienia, w tym na Wyspie Man, bo rzekomo stanowiły zagrożenie dla Anglii.
OK, może to nie było bardzo dużo, ale jednak sporo. Mam lekkie wrażenie po lekturze całości, że Twoja narracja jest raczej antybrytyjska.
Raczej zmierzająca ku obiektywizacji probrytyjskich mitów, które wynikają z niewiedzy i aktywnego ukrywania prawdy historycznej przez UK. Mieszkam w UK, głównie ze względu na dostęp do żródeł historycznych i największego na świecie rynku samochodów zabytkowych, o których najwięcej piszę – według mnie wiedza zawsze jest bardziej godna szacunku niż słodka ignorancja. Polacy wierzą w jednoznacznie pozytywną rolę UK w okresie drugiej wojny i zaraz przed nią czy po niej, ale jest to wiara w znacznym stopniu bezpodstawna.
” Polacy wierzą w jednoznacznie pozytywną rolę UK w okresie drugiej wojny i zaraz przed nią czy po niej”
Możesz pokazać jakieś dane, które by uzasadniały to zdanie? Jakieś statystyki itd?
Bo mam wrażenie, że jednak nieco uogólniasz. Wielu Polaków doskonale wie o tym, że Churchill ich sprzedał w Jałcie, że poza nic nie znaczącymi słowami miał gdzieś Polaków, którzy pomogli Brytyjczykom wygrać Bitwę o Anglię. Wie o tym, że zawłaszczyli „Enigmę”, wie też o tym, jakie były losy naszych wielkich żołnierzy w UK – choćby Sosabowskiego.
Więc akurat wątpię w to Twoje zdanie, Piotr. Chyba że pokażesz jakieś realne dane.
O! poproszę o linki do Pańskich artykułów o motoryzacji.
Byłoby ich tysiące. Prościej wyszukać w googlach Piotr R. Frankowski.
W takim razie pewnie pozostaniemy przy swoich stanowiskach. Notabene stwierdzenie, że Brytyjczycy wygrali Bitwę o Anglię, to właśnie ogromne uogólnienie. Raczej Niemcy ją przegrali wskutek łańcucha błędnych decyzji – a z inwazji wycofali się nie dlatego, że – jak wierzą Anglicy – zostali pobici, lecz dlatego, że Stalin zajął Besarabię, łamiąc ustalenia paktu Ribbentrop-Mołotow.
Pewnie pozostaniemy, prawda. A jednak spytam raz jeszcze o początek mojego komentarza – masz jakieś dane?
Co do bitwy – jeśli ktoś przegrywa, to druga strona wygrywa. Co jest w tle, to osobna sprawa.
jak to z Besarabią było? Czy jej zajęcie nie było ustalone w tajnej części paktu Ribbentrop-Mołotow?
Nie mam takich danych. Moje poszukiwania w uniwersyteckich bazach danych prac naukowych zakończyły się niepowodzeniem. Historyczne dogmaty obecne w polskim piśmiennictwie są jednakże faktem: podobnie jak mylna wiara w rzekome opłaty z polskiej strony za sprzęt wojskowy w UK.
No to jednak nie mając takich danych, chyba nie powinieneś pisać „Polacy wierzą w…”. Trzymajmy się faktów i danych. Takie jest założenie tego bloga.
Cóż, w takim razie nie wiem, czy moje pisanie tutaj ma sens. Bo skoro sto książek wbrew logice mówi, że biedni Rosjanie w 1941 mieli przestarzałe czołgi, czy powinienem się podporządkować kanonowi? Czy skoro zwykle się pisze, że Brytyjczycy skutecznie niszczyli wyrzutnie V-2, a tak naprawdę w nic nie trafiali oprócz holenderskich cywilów, to też mam tak pisać tylko dlatego, że tak się przyjęło? Potraktowałem zaproszenie tutaj jako zaszczyt, który sprawia, że już w ogóle nie mam czasu na sen – zarabiam bowiem pisaniem i analizowaniem historii dla klientów – a skoro tu nie zarabiam, myślałem zatem, że będę mógł pisać o kwestiach potocznie uznawanych za kontrowersyjne. Jeśli mam pisać tu dalej, musimy ustalić, jakie kryteria stosować. Zasady muszą być jasne.
„Cóż, w takim razie nie wiem, czy moje pisanie tutaj ma sens.”
jeśli o mnie chodzi, to nie ma. Twoje rozwiewanie mitów oparte jest na researchu ziemkiewiczowskim, a ten blog ma w nazwie naukę.
Dodam jeszcze, że w nauce historii próżno szukać takich absolutów, jak w astronomii, matematyce czy chemii. Mnóstwo zależy od punktu widzenia historyka, ale także kronikarza czy osobnika spisującego kiedyś w przeszłości fałszywe dane. Każdy opis historyczny zawiera zarazem interpretację.
ale istnieją źródła, w których można łatwo sprawdzić, że Charles Portal nigdy nie był dowódcą RAF, i że w na początku wojny Brytyjczycy zdobyli Tobruk, a nie stracili.