Tabu językowe (1). Dziki, kosmaty miodożerca

Inne części tego cyklu
2. Fizjologia i seks, czyli ***** zakazy
3. Co warto wiedzieć o umieraniu i zdychaniu

Patrz też: Etymologiae. O pochodzeniu słów.

Czy znacie klasyczną dziewiętnastowieczną nowelę grozy Prospera Meriméego, Lokis? Jeśli nie, to przeczytajcie, bo warto. Albo przynajmniej obejrzyjcie jej polską ekranizację z 1970 r. w reżyserii Janusza Majewskiego. Rzecz się dzieje na Żmudzi, a czym jest tytułowy lokis, wyjaśnia motto noweli: „Meška su lokiu, abudu tokiu”, co w swobodnym przekładzie z litewskiego oznacza: Misiek czy niedźwiedź, oba jednakie (czyli ganc pomada). Występują tu dwa określenia niedźwiedzia brunatnego (Ursus arctos): jedno zapożyczone ze staroruskiego (mešьka lub mečьka), drugie rdzennie litewskie (lokys).

Meška to eufemistyczne zdrobnienie oficjalnego staroruskiego słowa medvědь, mającego krewnych we wszystkich językach słowańskich. Językoznawcy bardzo je lubią, bo jest ciekawym przykładem archaicznego złożenia z czasów prasłowiańskich. Rekonstruowane *medvědь wywodzi się z jeszcze starszego *medwēdis, a to powstało ze połączenia dwóch elementów, *medu- plus *-ēdi-, i oznacza ‘miodojada’. Kojarzenie niedźwiedzia z miodem jest stare jak świat. Co prawda niedźwiedź brunatny włamuje się do uli i barci głównie dla pożywnych larw pszczelich, ale miodem bynajmniej nie gardzi, więc na opinię łasucha zasłużył. Oba człony złożenia mają etymologię indoeuropejską (*medʰu ‘miód pitny’ i *h₁ed- ‘jeść’), ale samo złożenie nie może być praindoeuropejskie. Po pierwsze występuje wyłącznie w grupie słowiańskiej (pomijając zapożyczenia z języków słowiańskich, jak węgierskie medve ‘niedźwiedź’). Po drugie praindoeuropejskie *medʰu oznaczało fermentowany napój na bazie miodu, a nie surowy miód pszczeli, który nazywano *melit. Przejęcie przez *medʰu obu znaczeń nastąpiło tylko w kilku gałęziach rodziny indoeuropejskiej, w tym w językach bałtosłowiańskich i indoirańskich.

Poranek w sosnowym lesie (1889) Iwana Szyszkina i Konstantyna Sawickiego. Dziełem tego drugiego są niedźwiadki (*medvědьje, *tlākiai, *beraniz, *h₂ŕ̥tḱoes). Żródło: Wikipedia, domena publiczna.

W polskim słowie niedźwiedź (występującym od XV w. obok dawniejszego miedźwiedź) widzimy nietypowy rozwój pierwszej spółgłoski. Najprawdopodobniej wynikł on z pomieszania form dialektalnych. Już bardzo dawno temu w dialekcie mazowieckim zaczęto wymawiać miękkie [mʲ] jako [mɲ] (mniasto, mniód, kamnień). W niektórych gwarach zmiana poszła dalej: zbitka uprościła się do [ɲ] (niasto, niód, kanień). Stąd regionalne mylenie początkowych spółgłosek w wyrazach zawierających [mʲ], [mɲ] lub [ɲ]. Czasem zamiast oczekiwanego [ɲ] pojawia się [mʲ] (Mikołaj obok staropolskiego Nikołaj, gwarowe Miemiec ‘Niemiec’ albo śmiadanie ‘śniadanie’), czasem na odwrót (niedźwiedź), a czasem po prostu unika się zbitki [mɲ], podejrzewanej o gwarowość nawet tam, gdzie gwarowa nie jest – stąd np. wymowa hiperpoprawna przynajmiej albo przynajniej zamiast przynajmniej albo poziomica (przyrząd, nie linia na mapie) zamiast poziomnica.

Bałtowie, najbliżsi kuzyni językowi Słowian, mieli dla niedźwiedzia własne określenie, widoczne właśnie w litewskim lokys (litera y służy do zapisu długiego [iː]). Po łotewsku niedźwiedź nazywa się lācis – oczywiście oba słowa są pokrewne. Dawniej popularna była etymologia łącząca bałtyjską nazwę niedźwiedzia z czasownikiem oznaczającym ‘lizać, chłeptać’ (litewskie lakti), ale nie da się ona pogodzić z danymi języka staropruskiego, gdzie nazwą niedźwiedzia było clokis (klokis) z wariantem tlok- zachowanym w krzyżackich zapisach nazwy miejsowej Tlokunpelk ‘Bagno Niedźwiedzi’ (leżało ono gdzieś między rzekami Nidą a Orzycem). Pozwala to zrekonstruować formę prabałtyjską jako *tlākijas, z rzadką, nietypowo ewoluującą zbitką *tl- w nagłosie. Dopiero niedawno staranna analiza pozwoliła ustalić istnienie słowiańskiego odpowiednika, *tlaka ‘sierść, kudły’. Także w językach słowiańskich połączenie *tl rozwijało się, dając nietypowe refleksy, np. *kl- w nagłosie wyrazu i *-dl- (dialektalnie upraszczane do *-l-) w śródgłosie. Stąd mamy polskie kłaki i prasłowiańskie złożenie *vьlko-tlakъ ‘mający wilcze kudły’ > wilkołak, czeskie i słowackie vlkodlak. A zatem prabałtycki *tlākijas to ‘kudłacz’.

Trzecią grupą indoeuropejską z własną nazwą niedźwiedzia są języki germańskie. Tam z kolei mamy staroangielskie bera (angielskie bear), staro-wysoko-niemieckie bero (niemieckie Bär), staronordyjskie bjǫrn – wszystkie sprowadzalne do pragermańskiego *berô (temat *beran-). Tradycyjna etymologia, nie do przyjęcia z przyczyn formalnych, ale wciąż powtarzana, zwłaszcza w internecie, utrzymuje, że niedźwiedzia nazywano od koloru sierści ‘brunatnym’. Oparta jest na czysto powierzchownym podobieństwem nazwy niedźwiedzia do zachodniogermańskiego przymiotnika *brūna- (angielskie brown, niemieckie braun). W żaden sposób nie da się jednak utworzyć od niego rzeczownika *beran-. Znacznie bardziej przekonująca jest hipoteza, że początkowe *b pochodzi od indoeuropejskiej zbitki spółgłoskowej *ǵʰw-. Słowo germańskie można wówczas zanalizować jako rzeczownik *ǵʰweron- utworzony od przymiotnika *ǵʰwero- ‘dziki’ (występuje on w tym znaczeniu w łacinie jako ferus). Ten zaś pochodzi od rzeczownika *ǵʰwēr, znanego nam świetnie jako polskie słowo zwierz (prasłowiańskie *zvěrь), litewskie žvėris, a także greckie thḗr ‘dziki zwierz’ (odnoszące się zwłaszcza do dużych drapieżników).

[DYGRESJA] Od zwierza mamy słowiańskie zdrobnienie zwierzę, natomiast Grecy zdrabniali thḗr do thēríon. Stąd mamy (po zlatynizowaniu) element therium, pojawiający się w niezliczonych nazwach „łacińskich” nadawanych ssakom, szczególnie kopalnym. Miło jest wiedzieć, że ma on odpowiednik polski wywodzący się od tego samego wspólnego przodka [KONIEC DYGRESJI]. Podsumowując: germańska nazwa niedźwiedzia najprawdopodobniej oznaczała ‘dziki’. Trzy nazwy niedźwiedzia – germańska, bałtyjska i słowiańska – składają się na zwięzłą charakterystykę niedźwiedzia: dziki, kosmaty i lubi miód.

Tymczasem istniała także praindoeuropejska nazwa niedźwiedzia, poświadczona licznymi refleksami w pozostałych gałęziach rodziny. Rekonstruujemy ją jako *h₂ŕ̥tḱos, z ezoterycznymi symbolami, za którymi kryje się wymowa [ˈχr̩tkʲos]. Wygląda na to, że Indoeuropejczycy musieli się trochę nacharczeć, żeby ją wyartykułować. Co szczególnie ważne, nazwa ta występuje w językach anatolijskich (hetycki zapis klinowy har-tag-ga-aš odpowiada wymowie rekonstruowanej w przybliżeniu jako [ˈχr̩dkas]). Jest to gwarancja indoeuropejskości nazwy, bo języki anatolijskie są siostrzane względem całej reszty rodziny. W tej drugiej odnodze drzewa rodowego mamy m.in. greckie árktos, łacińskie ursus, walijskie arth, staroindyjskie ṛ́kṣas, awestyjskie arṣ̌ō i perskie xers. Możliwym zapożyczeniem indoeuropejskim jest też baskijskie hartz. Nazwa niedźwiedzia należy do najlepiej utwalonych indoeuropejskich nazw zwierząt. Dlaczego zatem trzy gałęzie rodziny, ulokowane (być może nieprzypadkowo) nieopodal siebie w północno-wschodniej i środkowej Europie, zastąpiły odziedziczoną nazwę niedźwiedzia innowacjami leksykalnymi? Na dokładkę zastąpiły ją tak skutecznie, że dawna nazwa, wraz z całą otoczką słownictwa pochodnego, wyparowała ze słownika bez śladu.

W takich przypadkach rutynowo podejrzewa się działanie tabu językowego, czyli społecznego zakazu używania jakiegoś słowa. Motywacje takiego zakazu bywają rozmaite. Często wiążą się z przekonaniem, że „prawdziwa” nazwa albo „prawdziwe”, rytualnie nadane imię mają moc magiczną. Mówiąc nieopatrznie wprost o czymś groźnym, niebezpiecznym lub potężnym możemy przywołać siły, których się boimy. Jak mówią stare porzekadła, „nie wywołuj wilka z lasu” i „o wilku mowa…” (a w wersji angielskiej: „speak of the devil [and he shall appear]”). Trzeba zatem mówić o tym, czego się boimy, nie wprost, używając określeń zastępczych, żeby oszukać magię słów.

Zauważmy jednak, że słowiańskie *vьlkъ i litewskie vilkas (a także germańskie *wulfaz) kontynuują sobie w najlepsze praindoeuropejskie słowo *wĺ̥kʷos i nie zastąpiły ich eufemizmy. Nie brak też przykładów słów obłożonych ciężkim tabu, które mimo to prowadzą bujne „życie podziemne” poza obiegiem oficjalnym. O niektórych z nich opowiem w przyszłości. Jeśli *wĺ̥kʷos przeżył, a *h₂ŕ̥tḱos znikł całkowicie, to siła tabu otaczającego niedźwiedzia musiała być o wiele skuteczniejsza. Czy Germanie, Bałtowie i Słowianie bali się niedźwiedzia bardziej niż wszyscy inni Indoeuropejczycy – tak bardzo, że jego nazwa stała się niewypowiadalna?

Prawdę mówiąc, trudno w to uwierzyć. Gdy nowe nazwy niedźwiedzia już się utrwaliły i całkowicie wyparły „zakazaną” starą nazwę (a musiało to być dawno, zapewne dwa do trzech tysięcy lat temu), wówczas po kilku, może kilkunastu pokoleniach zatarła się pamięć, że niedźwiedź kiedykolwiek nazywał się jakoś inaczej. Dlaczego wtedy nie zaczęto unikać jego nowej nazwy, wymyślając kolejne eufemizmy? Oczywiście istnieją „obłaskawiające”, spieszczone wersje nazwy niedźwiedzia jak litewskie meška, rosyjskie miška albo polski miś (po dziś dzień ze starym m-!), ale nie zastąpiły one słów lokys ani niedźwiedź. Czyżby niedźwiedzie po zmianie nazwy stały się łagodniejsze i mniej niebezpieczne? Warto podkreślić, że choć niedźwiedź brunatny jest największym drapieżnikiem lądowym Europy, to nawet tam, gdzie niedźwiedzie występują licznie, nie są one aż tak groźne, żeby budzić powszechną obawę. O ile mogą, schodzą człowiekowi z drogi, choćby dlatego, że człowiek nie jest naturalnym celem ich polowań, a spotkania człowieka z niedźwiedziem nieraz kończą się źle dla niedźwiedzia. Ludy mieszkające w gęsto zalesionej północnej Europie zapewne miały z niedźwiedziami do czynienia częściej, wiedziały o nich więcej niż na przykład mieszkańcy stepów i miały dość realistyczny obraz ich obyczajów, bez nadmiernej demonizacji.

Również tabu łowieckie nie wyjaśnia zaniku odziedziczonego słowa indoeuropejskiego. W wielu kulturach myśliwi nie używają „prawdziwej” nazwy zwierzęcia, na które polują, co przypisuje się obawie przed spłoszeniem zwierzyny, która mogłaby w magiczny sposób podsłuchać wzmiankę o sobie. Istnienie gwary łowieckiej, kultywowanej od setek lat, nie doprowadziło jednak do tego, żeby powszechnie odrzucić nazwę zając i nazywać zająca kotem. W części świata, gdzie używano języków indoeuropejskich, na niewiele zwierząt polowano tak chętnie i intensywnie jak na jelenie, a jednak słowo *h₁el-h₁on- i jego feminatyw *h₁el-h₁n-ih₂, z nienagannym indoeuropejskim rodowodem, przeżyły w językach bałtosłowiańskich (litewskie elenis [elnis], elnė [alnė], prasłowiańskie *ely/*elen-, *ólni > polskie jeleń, łania). Co prawda w językach germańskich, italskich i częściowo celtyckich zostało wyparte przez opisowe synonimy oznaczające najczęściej ‘rogacza’, a współczesne angielskie deer pochodzi od pragermańskiego *deuza- oznaczające ogólnie ‘zwierzę’. Nie widać jednak jakiejś wyraźnej zależności między znaczeniem zwierzęcia jako zwierzyny łownej a trwałością nazwy.

Pozostaje możliwość, że tabu otaczające niektóre gatunki zwierząt miało podłoże religijne. Kult niedźwiedzia jest (lub był do niedawna) rozpowszechniony wśród ludów północno-wschodniej Eurazji i Ameryki Północnej. Niedźwiedź przypomina człowieka wielkością i zdolnością do stawania na dwu nogach. Jego przednie łapy przypominają ludzkie ręce; bywa zatem uważany za istotę prawie ludzką, łącznika między ludźmi a przyrodą i światem duchów lub dusz przodków (hibernacja i budzenie się z niej mogą być interpretowane jako umieranie i ożywanie). Nie powstrzymuje to ludzi przed polowaniem na niedźwiedzie (zwłaszcza dla cennej skóry i części ciała, którym medycyna ludowa przypisuje cudowne właściwości), ale nakazuje przepraszać ducha niedźwiedzia za przykrą konieczność zabicia tak dostojnej istoty. W językach mongolskich czy tunguskich często używane są wobec niedźwiedzi określenia wyrażające szacunek w rodzaju ‘ojciec’, ‘dziadek’ lub ‘starzec w futrze’. Ajnowie wprost nazywają niedźwiedzia bogiem (kamuy, słowem prawdopodobnie zapożyczonym ze starojapońskiego).

Ślady podobnego kultu widoczne są i w Europie. Możliwe, że objęty nim obszar rozciągał się na Karpaty i obszary naddunajskie, jeśli można zaufać doniesieniom greckich autorów o wierzeniach starożytnych Daków i Getów. Częsta wymiana odziedziczonej nazwy niedźwiedzia widoczna jest w językach uralskich. Skomplikowane rytuały, ceremoniały i słownictwo związane z łagodzeniem skutków zabicia świętego zwierzęcia, przebłaganiem jego ducha i zapewnieniem mu odrodzenia się w lapońskich zaświatach (sáiva) są znanym elementem kultury Samów (Lapończyków). Zamiast refleksów pralapońskiego słowa *kuomče̮ ‘niedźwiedź’, które samo nie jest pochodzenia prauralskiego, w kontekście rytualnym używa się niewiarygodnej liczby eufemizmów o znaczeniach podobnych jak u ludów syberyjskich. Także fińska nazwa niedźwiedzia, karhu, jest innowacją o pierwotnym znaczeniu ‘kudłacz’ (patrz litewskie lokys). Starsze – choć także nie ogólnouralskie – fińskie słowo ohto znikło z języka standardowego.

Wszycy chyba słyszeli o mitycznych skandynawskich bractwach wojowników ubierających się w zwierzęce skóry i znanych jako berserkowie (staronordyjskie berserkr znaczy ‘niedźwiedzia koszula’). Wprowadzali się oni w nadludzki szał bojowy (berserkgang) być może pod wpływem miodu pitnego zaprawionego lulkiem czarnym lub innym dodatkiem psychoaktywnym i walczyli w transie „jak dzikie bestie”, utożsamiając się ze swoim zwierzęcym totemem. Opowieści o przemianie ludzi w niedźwiedzie lub na odwrót, do których nawiązywał Merimée w swojej noweli, również mogą stanowić echa zapomnianego kultu.

Można pokusić się o hipotezę, że kult niedźwiedzia rozpowszechnił się na pewien czas wśród tych ludów indoeuropejskich, które migrowały do północnej Europy i zetknęły się z „okołobiegunową” strefą, gdzie taki kult istniał od tysiącleci w połączeniu z religią typu szamanistycznego. Ten epizod zaczął się po rozpadzie języka indoeuropejskiego na dialekty potomne, a trwał co najmniej do czasu, gdy przodkowie Germanów, Bałtów i Słowian stanowili już odrębne grupy językowe. Tabu, jakim obłożono refleksy słowa *h₂ŕ̥tḱos nie wynikały ze zwykłego strachu przed dużym drapieżnikiem ani z potrzeby zachowania „ciszy łowieckiej” podczas polowań, ale z przejęcia od sąsiadów idei, że niedźwiedź jest zwierzęciem magicznym i na poły ludzkim, a może nawet boskim. Jak pokazują przykłady spoza rodziny indoeuropejskiej, tego rodzaju tabu może być dostatecznie silne, żeby doprowadzić do konsekwentnego stosowania eufemizmów i wypierania przez nie odziedziczonej nazwy. Z czasem zmieniła się sytuacja etniczna w Europie, pojawiły się nowe sieci kontaktów i wpływów kulturowych (np. irańskich, celtyckich i rzymskich) i kult zanikł, a wraz z nim ulotniło się tabu otaczające niedźwiedzia. Nie było już zatem potrzeby zmieniać mu nazwy po raz kolejny.

Wyobrażenie boga z jelenim porożem (Cernunnos?) na srebrnym kotle z Gundestrup z I w. p.n.e. Kocioł, choć znaleziony w Danii na terytorium germańskich Cymbrów, był dziełem importowanym, a jego ikonografia jest wyraźnie celtycka. Germanie w tym okresie byli pod bardzo silnym wpływem kulturowym Celtów. Muzeum Narodowe w Kopenhadze. Źródło: Wikimedia, domena publiczna.

Z podobnych przyczyn mogły ulegać zmianie nazwy jelenia w Europie Zachodniej, gdzie także istnieją wyraźne ślady wierzeń zapewne przejętych od autochtonicznych ludów przedindoeuropejskich. Wśród języków indoeuropejskich „środek ciężkości” postrzegania jelenia jako zwierzęcia totemicznego i magicznego oraz łącznika z zaświatami wyznacza grupa celtycka. Wyobrażenia boga z porożem jelenia (Cernunnos) występują wielokrotnie w ikonografii celtyckiej, a opowieści o nadprzyrodzonych jeleniach zostały przejęte przez chrześcijaństwo (jako elementy legend o św. Hubercie czy św. Eustachym). Kult jelenia powstał też (być może niezależnie) u stepowych ludów irańskich (określanych zbiorowo jako Scytowie i Sarmaci), ale ponieważ ich języki udokumentowane są w znikomym stopniu, nie znamy słownikowych konsekwencji tego zjawiska.

11 thoughts on “Tabu językowe (1). Dziki, kosmaty miodożerca

  1. Co do etymologii, to miałem wrażenie, że „niedźwiedź” wziął się od „miodoWODA” („tego. który wiedzie/ prowadzi do miodu”), ale oczywiście nie dysponuję odpowiednim aparatem badawczym dowodzącym „miodojada”, więc chylę czoła.

    Swoją drogą etymologia „wilkołaka” sprawia, że inne nazwy utworzone przez analogię nie mają sensu, np. „kurołak” dla bazyliszka, bo kura nie ma sierści :)))

    2
    • Gdyby był miodowodem, to po prasłowiańsku nazywałby się *medъvedь albo *medъvodъ, a nie *medvědь. Czasownik *vesti 'wieść’ miał *e (samogłoskę z pochodzenia krótką), a nie *ě (samogłoskę z poochodzenia długą), która występowała w *ěsti 'jeść’. Różnicę widać w polskim tam, gdzie po samogłosce występuje spógłoska przedniojęzykowa twarda, bo następował wtedy tzw. umlaut lechicki, czyli zmiana *ě w (j)a, a *e w (j)o. Na przykład jadła, ale wiodła. W drugiej sylabie 'niedźwiedzia’ na pewno było *ě. Potwierdzają to te języki słowiańskie, w których *e i *ě rozwijają się różnie. Zresztą i po polsku mamy niedźwiadek, a nie „niedźwiodek”.

      6
      • Tak, oczywiście, miałem na myśli coś w rodzaju etymologii ludowej, a w każdym razie 'na chłopski rozum’.

        • Jeszcze uzupełnię, że gdyby formą prasłowiańską było coś w rodzaju *medъvedь, to po staropolsku wyszedłby z tego miodwiedź/miodwiodek, nie miedźwiedź/miedźwiadek (bo twardy jer byłby spowodował przegłos lechicki w pierwszej sylabie).

          0
  2. Do podpisu zdjęcia wkradła się literówka: kocioł z Gundestrup, nie z Gunderstrup 🙂

    Co do zmian w statusie niedźwiedzia w kulturze europejskiej – warto wziąć pod uwagę, że z czasem niedźwiedzie zaczęły być postrzegane nie tylko jako dzikie, niebezpieczne zwierzęta zamieszkujące leśne ostępy, ale także jako zwierzęta możliwe do obłaskawienia i kojarzone z rozrywką. Niedźwiedź prowadzany na łańcuchu, tańczący na tylnych łapach i wykonujący jarmarczne sztuczki był bardzo popularną atrakcją w średniowiecznej Europie. Niedźwiedników miała szansę gościć praktycznie każda wioska znajdująca się odpowiednio blisko głównego traktu, a także każda miejscowość, w której odbywały się targi czy jarmarki. Tzw. wodzenie niedźwiedzia w okresie karnawału zyskało nawet ważne miejsce w obrzędowości ludowej niektórych regionów – niedźwiedź w takich obrzędach wciąż miał status zwierzęcia magicznego, np. odpędzającego zło, zapewniającego dostatek i płodność, ale w takim wydaniu nie był już postrzegany jako dzikie, niebezpieczne stworzenie, którego trzeba się bać.

    Być może utrwalenie się tego nowego, mniej groźnego wizerunku niedźwiedzia miało jakiś związek z zanikaniem tabu, które wcześniej otaczało to zwierzę.

    1
    • Dzięki za zwrócenie uwagi na literówkę! Poprawiona. Często już po opublikowaniu wpisu znajduję 10–20 rzeczy do poprawienia, dlatego moje wpisy przybierają ostateczną formę dopiero po kilku dniach 😉

      Bardzo trafna uwaga! Niedźwiedź stał się do tego stopnia zwierzęciem rozrywkowym, że w dobrach Radziwiłłów w Smorgoniach (dziesiejsza Białoruś) istniała od XVII do XIX w. Akademia Smorgońska, gdzie tresowano niedźwiedzie i inne zwierzęta (np. małpy) oraz szkolono dyplomowanych skomorochów (niedźwiedników).

      Niestety Litwa nie ma już własnych dzikich niedźwiedzi (poza wędrownymi, które się tam czasem pojedynczo zapuszczają) – ostatniego zabito w 1883 r. (na Łotwie niewiele poźniej). Może jeszcze wrócą, bo np. Estonia ma dość dużą populację (znacznie większą niż Polska!).

    • No właśnie nie. W jednym z komentarzy powyżej wyjaśniam, dlaczego taka analiza nie jest możliwa. Drugim elementem nie może być czasownik 'wieść’.

  3. Jak pamiętam opowieści z Podhala, takie XIX-wieczne, to górale mocno unikali wymawiana słowa niedźwiedź, który stanowił duże zagrożenie dla owiec. Zamiast tego mówiono o nim „On”, obowiązkowo z wielkiej litery.

    • O zwyczaju słyszałem, natomiast intryguje mnie, jak górale wymawiali duże „O” 😉

      3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *