O rtęci można pisać bardzo wiele, bo to fascynujący pierwiastek. Ja jednak skupię się na jednej bardzo ważnej sprawie, która może w zasadzie dotknąć każdego. Wspominałem, że pary rtęci są toksyczne, nawet bardzo. Często spotykam się z pytaniami o to, co zrobić, jeśli w domu zbije się stary termometr, manometr czy barometr rtęciowy. W wielu miejscach (w tym nawet w poważnych źródłach rządowych) można spotkać radę, żeby te ruchliwe kuleczki zasypać sproszkowaną siarką. Od razu napiszę: NIE! To naprawdę nic nie da. Reakcja rtęci z siarką daje oczywiście nielotny siarczek rtęci, ale potrwa to niezwykle długo, jak wszystkie reakcje, które zachodzą na granicy faz ciecz-ciało stałe. Rtęć nawet obficie posypana siarką zdąży odparować, zanim przereaguje. Reakcję można przyśpieszyć ucierając płynną rtęć ze sproszkowaną siarką w moździerzu (nie róbcie tego w domu). Poza tym – kto z Was ma w domu opakowanie sproszkowanej siarki?
Ale jest jeszcze gorszy pomysł – próba zebrania rozlanej rtęci odkurzaczem. Jaki osiągniemy efekt? Ano taki, że rtęć przeleci przez odkurzacz i zostanie pięknie rozproszona w powietrzu, co tylko ułatwi jej parowanie. Zmiatanie rtęci szczotką czy też pędzlem to też bardzo zły pomysł.
Co w takim razie zrobić? Po pierwsze – bez paniki, rtęć nikogo nie zabije od razu. Nie wzywajcie bez sensu jednostki ratownictwa chemicznego (chyba że tej rtęci jest kilogram). Najpierw poproście o wyjście ludzi i zwierzęta z pokoju, w którym jest rtęć. Zamknijcie drzwi do pokoju. Po drugie – otwórzcie okno/okna. Teraz możecie przystąpić do działania, starajcie się to jednak zrobić w miarę szybko. Najprostszym sposobem jest zebranie widocznych kropelek w większe (to można zrobić kawałkami plastiku albo twardej tektury) i przeniesienie ich (np. na małym papierku) do niewielkiego pojemnika z wodą. Do zbierania kropelek rtęci można też wykorzystać niewielki zakraplacz. Niewielkie krople, które mogą się kryć w szczelinach podłogi albo ścian, można w prosty sposób wykryć świecąc latarką. Gdy je zauważycie, użyjcie zwykłej taśmy klejącej (małe kropelki zwykle przylgną do kleju) i też przenieście całość do pojemnika z wodą. Gdy rtęć zostanie przykryta warstwą wody, nie będzie już parować. Nie muszę chyba dodawać, że te wszystkie operacje należy koniecznie przeprowadzać w rękawiczkach. Po zakończeniu pracy należy rękawiczki zdjąć, natychmiast przewinąć je na lewą stronę i włożyć do plastikowego woreczka, który następnie trzeba szczelnie zamknąć, np. taśmą. Zarówno pojemnik z zebraną rtęcią jak też pozostałe przedmioty, które były używane przy tych operacjach należy oddać w PSZOK (Punkcie Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych), informując obsługę, co im przynieśliśmy. Absolutnie nie wolno ich wyrzucać do zwykłych śmietników, nawet gdy rtęć jest zabezpieczona warstwą wody. I tyle, sprawa załatwiona.
Muszę tu jeszcze wspomnieć o innym źródle rtęci, a mianowicie świetlówkach/lampach fluorescencyjnych. Tu sprawa jest gorsza niż w przypadku termometru czy barometru. W każdej świetlówce znajdują się bowiem pary rtęci. Jeśli zbijemy świetlówkę, koniecznie trzeba wywietrzyć pokój. Tu niczego nie zbieramy, bo par się zebrać nie da. Jeśli świetlówka się przepali, nie należy jej wyrzucać bezrefleksyjnie do odpadów zmieszanych. Nigdy jej nie wolno zbijać. Trzeba taki przedmiot ostrożnie umieścić w specjalnym pojemniku na żarówki/świetlówki, które są w wielu marketach. Oczywiście można też oddać do PSZOK.
A co z prawem Raoulta? Czy nie jest tak, że rtęć zalana wodą też paruje? Dlatego pozbycie się rtęci poprzez wylanie jej do zlewu nie rozwiązuje problemu, bo nadal bedzie parować, nawet przykryta warstwą wody w syfonie.
Hmm… rtęć pod wodą miałaby „parować”? Ale jak? Parowanie to przejście w stan gazowy – pary rtęci raczej nie mają prawa w wodzie istnieć.
Też mnie to nurtowało, bo nawet na zdrowy rozsadek to się kupy nie trzyma. A jednak coś w tym jest, ponieważ rozpuszczalność rtęci w wodzie jest większa niż jej para nasycona w powietrzu (60 mg/m3 vs. 20 mg/m3), zatem jest to możliwe, że rtęć przykryta wodą też paruje, ale są to tak minimalne ilości, że aż zaniedbywalne.
Moment – ale jak paruje, bo chyba nie rozumiem? Rozpuszczalność rtęci w wodzie to faktycznie 56 µg/litr w 25 °C. Ale ona tam zostaje w tej wodzie, nie może przecież z roztworu wodnego parować. Najpierw parować będzie woda, prawda?
No, nie… Jeśli rtęć rozpuszcza się w wodzie, to znaczy że też paruje, ale jak już pisałem – będzie to zaniedbywalnie mała ilość i na pewno mniejsza, niż bez przykrycia wodą.
No nie, absolutnie nie. Jeśli się rozpuszcza (zapewne w ilościach nanogramowych), to nie pozostaje jako metal, ale w formie jonów. To, co piszesz brzmi tak, jakby np. z osolonej wody parował NaCl.
Nie naginajmy praw nauki.
Prawo Raoulta nie ma tu zastosowania, bo rtęć nie rozpuszcza się w wodzie
Świetny artykuł – jak zawsze.
Jeśli jest część II, to gdzie jest część pierwsza?
Zamiast RAZ podpiąć link do części pierwszej i byłaby wygoda dla wszystkich, to teraz każdy zainteresowany niech sobie poszuka „poprzedniego odcinka”?
W tym serwisie to niestety norma, od samego początku.
Link:
https://eksperymentmyslowy.pl/2023/01/30/rtec-czesc-i-fascynujaca-i-zabojcza/
Ciut przesadzasz. W większości wypadków są linki do poprzednich części, ten tekst jest sprzed pół roku. Wyszukanie w spisie treści albo za pomocą wyszukiwarki chyba nie sprawia aż tak wielkich trudności.