czyli o tym, że książka jest dobra na wszystko!
Wiele z podawanych w papirusie Ebersa metod leczenia nie ma w ogóle nic wspólnego z jakimkolwiek działaniem leczniczym, choć oczywiście sporo z nich opiera się na znanych i dzisiaj właściwościach ziół czy minerałów oraz zabiegach. Wykorzystywano więc działanie lecznicze wyciągów z roślin, by wspierać zdrowie układu pokarmowego, moczowego czy nawet nerwowego, ale niczym dziwnym były zalecenia, które mogą nam wydawać się dziwaczne (chociaż w epoce, w której prezydent USA chciał zalecać picie wybielacza i używanie promieniowania UV do odkażania ciała od wewnątrz, mało co dziwi).
Co ciekawe, w całym papirusie przewija się stosowanie do leczenia wyciągów „ze starych ksiąg” czy też atramentu i barwników używanych do pisania/tworzenia rysunków. Zapewne wiązało się to z wiarą w moc nauki, pojmowaną jednak nieco zbyt dosłownie. Księgi w owym czasie były zwojami papirusu, a do leczenia na przykład stosowano nieprzydatne już skrawki koniecznie zapisanego dokumentu. Czy działało? Trudno powiedzieć, ale jeśli założymy, że opisana choroba była obrzękiem limfatycznym, to masaż ciepłym olejem mógł pomóc.

Mimo wszystko polecam raczej czytanie książek, przyda się znacznie bardziej!
To chyba tak jak z tymi wszystkimi przepisami “weź czarnego koguta i zarżnij go o północy na nowiu księżyca na rozstajnych drogach”, bo jakby komuś zalecono picie pożywnego rosołu, to by było mało atrakcyjne 🙂 więc tutaj też nie banalne nacieranie ciepłym olejem, tylko stara (i zapewne mądra) księga ugotowana (chyba usmażona XD ) w oleju i dopiero tym nacierać :DDD
I to właśnie wykorzystują wszelkiej maści oszuści: dużo czasu dla klienta, rozmowa, opowieści o cudach…
[…] składników należały też atrament/tusz (wspominałam o ich magicznych właściwościach w części 2), krew cielęca, jaszczurki smażone w oleju, ptasia krew, suszone żaby macerowane w oleju, psie […]