Co jakiś czas słyszymy, że ktoś może użyć „brudnej bomby” (ostatnio te rozważania są prowadzone też w kontekście wojny na Ukrainie) – co to jest takiego? Zacznę od tego, że nie jest to broń masowego rażenia. Brudna bomba (ang. dirty bomb) to połączenie klasycznego ładunku wybuchowego z pewną ilością izotopów promieniotwórczych. Eksplozja takiej bomby ma za zadanie rozrzucić na pewnej powierzchni te izotopy, powodując skażenie promieniotwórcze terenu. Aż tyle, ale też tylko tyle. Tu warto mocno podkreślić, że detonacja brudnej bomby nie ma nic wspólnego z reakcją łańcuchową, czyli typową bombą jądrową. Dlatego też tego typu bomba miałaby działanie głównie psychologiczne, a nie typowo militarne. Dlaczego? Pole rażenia byłoby raczej niewielkie, a oddziaływanie promieniowania na ludzi słabe. Jeśli byłyby tam izotopy silnie promieniotwórcze (takie jak np. polon-210), to one działają raczej krótko. Z kolei izotopy działające dłużej (np. ameryk-241) promieniują słabiej i są raczej krótkozasięgowe. Dlatego też efektem działania tego typu broni jest skażenie pewnego, niezbyt wielkiego obszaru, co spowoduje jego wyłączenie z możliwości przebywania tam przez pewien czas.
Mówi się, że brudna bomba może być raczej bronią terrorystów, a nie państw. To częściowo prawda, ponieważ jest raczej pewne, że jakieś ładunki tego typu znajdują się też w arsenałach państwowych. No dobrze, ale skąd terroryści mieliby zdobyć izotopy promieniotwórcze? Tu sprawa jest prosta – ameryk-241 jest w czujkach dymu (choć w bardzo niewielkich ilościach), tor-232 w starszych elektrodach do spawania, kobalt-60 w aparaturze medycznej (tzw. bomba kobaltowa – m.in. do radioterapii), iryd-192 stosuje się do defektoskopii. Jeśli ktoś jest cierpliwy, coś tam sobie uzbiera. Poza tym – od czasu rozpadu Związku Radzieckiego dostęp do magazynów, w których znajdują się rozmaite izotopy jest tylko kwestią pieniędzy. Nikt nad tym na 100% nie panuje. Jak dotąd wiadomo o kilku próbach wykorzystania brudnych bomb, ale w żadnym przypadku nie doszło do ich odpalenia. Mowa tu o czeczeńskich terrorystach, którzy takie bomby podłożyli w Moskwie i w pobliżu stolicy Czeczenii – Groznego. Z kolei w 2014 r. terroryści z ISIS (Al Quaeda) ukradli z uniwersytetu w Mosulu (Irak) ok. 40 kg uranu. Był to na szczęście materiał niewzbogacony, a więc nie nadawał się do stworzenia typowej bomby jądrowej, ale jak najbardziej mógłby posłużyć do konstrukcji brudnej bomby, choć tak naprawdę byłaby ona niespecjalnie efektywna.
Przy okazji – istotna informacja dla wszystkich. Izotopy, szczególnie kobaltu, są na tyle szeroko stosowane, że co chwilę słychać o zniknięciu pojemników albo ich kradzieży. Dlatego moja przestroga – jeśli przypadkiem natkniecie się na coś ciężkiego, zwykle pomalowanego na żółto, oznakowanego czarną albo czerwoną „koniczynką”, nie zaglądajcie do środka, nie warto ryzykować. Przy okazji – pojemnik wykonany głównie z ołowiu waży ok. 40 kg, a w środku jest maleńka kapsułka (5×8 mm) zawierająca kobalt-60.
Typowy pojemnik z promieniotwórczym kobaltem – źródło ilustracji – Policja Poznań
(c) by Mirosław Dworniczak
Jeśli chcesz wykorzystać ten tekst lub jego fragmenty, skontaktuj się z autorem. Linkować oczywiście można.